wtorek, 10 lutego 2009

DZIADY – cz. II i IV

Okoliczności powstania Dziadów

Dziady to tytuł cyklu dramatycznego, na który składają się części zwane Dziadami kowieńsko-wileńskimi (II i IV) oraz drezdeńskimi (III). Określenia te wskazują miejsce powstania poszczególnych tekstbw.
II i IV część powstały w Kownie i Wilnie w latach 1820-1823 (pierwodruk w t. 2. Poezji, Wilno 1823). W tym okresie Mickiewicz rozpoczął pisanie części I, która nie została ukończona (Pisma, t. 3, Paryż 1860) i nie ukazała się drukiem za życia autora. III część powstała wiosną 1832 r w Dreźnie (opublikowana w t. 4 Pism w tymże roku w Paryżu; osobne wydanie tamże, w 1833 r.). Części II, IV i III noszą podtytuł Poema, zaś napisane fragmenty cz. I – Widowisko.1
Każda z wymienionych części jest odmienna, chociaż wszystkie mieszczą się w ramach dramatu. Cz. II łączy cechy dramatu klasycznego (trzy jedności: czasu, miejsca i akcji) z elementami nowoczesnymi (mieszanie konwencji realistycznej z odrealnionymi wizjami, operowanie tłumem, wykorzystanie inspiracji ludowych). Cz. IV również miesza cechy różnych gatunków: dramatu i poematu romantycznego. III część jest wzorem dramatu romantycznego charakteryzującego się luźną kompozycją, zestawieniem fragmentów lirycznych z dużymi partiami epickimi (monologi, opisy). Określenie cz. I pod względem gatunkowym nie jest łatwe ze względu na jej niepełną strukturę.
Tytuł cyklu, wiążący odmienne w swym charakterze części w jedną całość, jest nazwą białoruskiego obrzędu ludowego ku czci przodków (por. chrześcijańskie Święto Zaduszek obchodzone 2 listopada, zaraz po dniu Wszystkich Świętych). Elementy tego obrzędu pojawiają się we wszystkich ogniwach cyklu. Pochodzący z czasów pogańskich zwyczaj wywoływania duchów zmarłych związany jest z potrzebą dopełnienia obowiązków wobec przodków potrzebujących wsparcia (jadła, napoju, przebaczenia win). Ludowy obrzęd dziadów łączy w utworze dwa światy: ludzi żyjących i umarłych, hierarchizuje tych drugich według popełnionych za życia win i pozwala przestrzec pierwszych o dotkliwych konsekwencjach niemoralnego postępowania wobec innych.
Elementem spajającym wszystkie części jest główna postać – młodzieńca, który (różnie nazywany) tragicznym bohaterem romantycznym, nieszczęśliwym kochankiem uwikłanym później w działania narodowo-wyzwoleńcze (cz. III).
Losy bohatera Dziadów są nawiązaniem do pewnych etapów biografii autora utworu. Gustaw – nieszczęśliwy kochanek – ma wiele cech Mickiewicza odrzuconego przez Marylę Wereszczakównę, wielką miłość wieszcza. Konrad – kontynuacja biografii Gustawa – swoją uczuciowość realizuje w wersji patriotycznej, postanawia poświęcić się dla ocalenia ojczyzny i narodu (III cz., powstała po upadku powstania listopadowego, w którym autor dzieła nie brał udziału i czynił sobie z tego powodu wyrzuty, miała być formą osobistego zaangażowania w sprawy wyzwoleńcze).
Cykl dramatyczny pt. Dziady jest więc wynikiem osobistych przeżyć twórcy i powinien być analizowany także w aspekcie biografii Adama Mickiewicza.




Streszczente

Upiór

Przed „tekstem właściwym” Dziadów autor zamieścił wiersz zatytułowany Upiór. Składa się on z 24 czterowersowych zwrotek o układzie rymów abab. Tytułowa postać to młodzieniec, który popełnił samobójstwo prawdopodobnie z powodu nieszczęśliwej miłości (nie zostało to powiedziane w tekście wprost, ale świadczą o tym ostatnie zwrotki mówiące o tęsknocie Upiora do „lubej”). Co roku, w Dzień Zaduszny, pojawia się wśród ludzi ze skrwawioną piersią, by odnowić swoje cierpienie i znowu wrócić do grobu. Kontynuacją postaci Upiora jest w II części Dziadów Widmo kroczące za duchem dziewczyny, która wzgardziła miłością, zaś w części IV – Pustelnik (Gustaw) jednoznacznie określony jako oszalały z miłości nieszczęśliwy kochanek.

Część II

Akcja rozgrywa się w kaplicy na cmentarzu (Litwa, I połowa XIX w.) w wigilię Dnia Zadusznego. Odbywa się tu obrzęd dziadów związany z kultem zmarłych przodków. Jego pochodzenie wyjaśnia autor w krótkim wstępie. Otóż ów zwyczaj czczenia pamięci tych, którzy odeszli, wywodzi się z wierzeń pogańskich przemieszanych z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej.2 Żywi starają się przyjść z pomocą zmarłym, przynosząc im jadło i napoje, okazując tym samym przebaczenie i wolę ulżenia ich doli. Wszystko to odbywa się przy śpiewach, w tajemniczej scenerii cmentarza w nocnej porze. Cel tak pobożny święta, miejsca samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne przemawiały – pisze autor – niegdyś silnie do mojej imaginacji; słuchałem bajek, powieści i pieśni o nieboszczykach powracających z prośbami lub przestrogami; a we wszystkich zmyśleniach poczwarnych można było dostrzec pewne dążenie moralne i pewne nauki, gminnym sposobem zmysłowie przedstawiane (s. 11-12).
W pokazanym tu obrzędzie bierze udział lud pod przewodnictwem Guślarza (kapłana, poety), który kolejno wywołuje duchy przodków, cierpiące czyśćcowe katusze, nie mogące zaznać spokoju z powodu win popełnionych za życia. Rola Guślarza i zgromadzonych wieśniaków polega na nawiązaniu kontaktu z duszami potrzebującymi pomocy i odpowiedzi na ich prośby.
Wśród przybywających na spotkanie z żywymi są duchy lekkie, ciężkie i średnie. Ta klasyfikacja związana jest z jakością win, które obciążają ich sumienie. Pomoc, jakiej oczekują (a także czas trwania pokuty), jest uzależniona od rodzaju grzechów, które muszą zmazać.
Najpierw pojawiają się duchy dzieci. Nie są one obciążone winami, ale nie mogą uzyskać szczęścia wiecznego z powodu zbyt beztroskiego, przyjemnego życia. Brak doświadczenia cierpienia, które jak wynika z wierzeń ludowych – jest zasługą, „kluczem” do bram niebios, sprawia, że przybywają, by poprosić o dwa ziarnka gorczycy.
Kontakt żywych ze zmarłymi odbywa się w pewnym rytualnym porządku. Guślarz za każdym razem zwraca się do duchów, wymawiając obowiązującą formułkę:

Czego potrzebujesz, duszeczko,Żeby się dostać do nieba?Czy prosisz o chwałę Boga?Czyli o przysmaczek słodki?Są tu pączki, ciasta, mleczkoI owoce, i jagodki.Czego potrzebujesz, duszeczko,Żeby się dostać do nieba?
(s. 83-90).

Duchy wyjaśniają, dlaczego są skazane na tułaczkę i jak można ulżyć ich cierpieniom. Aniołki opowiadają o swoim szczęśliwym dzieciństwie i proszą o owoce gorczycy, które mają im symbolicznie wyrównać brak goryczy w ziemskim życiu. Wypowiedzi duchów kończą się czterowersowymi przestrogami moralnymi. Dzieci wypowiadają taką:

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,Że według bożego rozkazu:Kto nie doznał goryczy ni razu,Ten nie dozna słodyczy w niebie.
(s. 109-112).

Te zdania, sformułowane w 2. osobie liczby mnogiej, powtarza Chór (tak dzieje się za każdym razem po wygłoszeniu nauki moralnej przez ducha).
„Współpraca” obu światów (ludzi żywych i umarłych) polega więc na ofiarowaniu wsparcia potrzebującym duszom, które rewanżują się radami, jak żyć, by osiągnąć szczęście wieczne.
Po „nakarmieniu” duchów Guślarz każe im odejść. W takim wypadku także posługuje się stałą formułą, rodzajem zaklęcia:

A kto prośby nie posłucha,W imię Ojca, Syna, Ducha.Widzicie Pański krzyż?Nie chcecie jadła, napoju,Zostawcież nas w pokoju;A kysz, a kysz!
(s. 127-132).

Te słowa powtarza Chór i zjawa znika. Po odejściu dzieci-aniołków odbywa się tajemny rytuał: pod dyktando guślarza Starzec zapala wódkę w kotle. Atmosferę grozy i niesamowitości (buchający ogień, północ) wzmacnia refrenicznie powracający dwuwiersz Chóru:

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
(s. 143-144).

Kolejne spotkanie – z duchem „najcięższym” – sprowadza także duchy osób związanych z nim za życia. Są to ukazani pod postaciami drapieżnych ptaków poddani chłopi i słudzy złego pana, którzy nie potrafią mu wybaczyć doznanych od niego krzywd. Kruk i Sowa przypominają mu, jak był nieczuły na głód ubogich, jak niemiłosiernie ich karał, gdy próbowali zdobyć choć odrobinę pożywienia. Chór ptaków nocnych wypowiada słowa świadczące o potępieniu okrutnego dziedzica:

Nie znałeś litości, Panie!Hej, sowy, puchacze, kruki,I my nie znajmy litości:Szarpajmy jadło na sztuki,Niechaj nagie świecą kości
(s. 252-258).

Duch dziedzica sam stwierdza swoją wielką winę i nawet nie marzy o niebie, ale choćby o piekielnych mękach, byle tylko nie błąkać się po ziemi z innymi duchami. Ptaki nie dopuszczają go do pożywienia, zabierają mu szansę złagodzenia cierpień. Chór potwierdza słowa złego pana – przestrogę dla żyjących:

Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem, Sprawiedliwe zrządzenia boże!Bo kto nie był ni razu człowiekiem,Temu człowiek nic nie pomoże
(s. 328-331).

Guślarz wywołuje „duchy pośrednie”. Przybywa Dziewczyna, pasterka o imieniu Zosia, która nie potrafiła kochać i gardziła uczuciami starających się o jej względy adoratorów. Guślarz przedstawia ją jak na łagodnym, kiczowatym, sielskim obrazku:

Na głowie ma kraśny wianek,W ręku zielony badylek,A przed nią bieży baranek,A nad nią leci motylek
(s. 386-389).

Duch Dziewczyny zawieszony jest pomiędzy niebem a ziemią. Nie „stąpała o ziemi”, nie zaznała szczęścia ziemskiej miłości (teraz odczuwa jej brak, marzy o niej), a – jak stwierdza ona sama i Chór –

Kto nie dotknął ziemi ni razu.Ten nigdy nie może być w niebie
(s. 480-481).

Guślarz informuje Dziewczynę, że jeszcze przez dwa lata jej dusza będzie trwała między niebem a ziemią zanim osiągnie szczęśliwą wieczność. Ujawnia się w tych słowach szczególna wiedza Guślarza – znajomość tajemnic niedostępnych zwykłym śmiertelnikom.
Przed odejściem pasterki pojawia się milczące Widmo, podobne do Upiora z wiersza poprzedzającego tekst utworu (wygląd, zwłaszcza krwawa „pręga” na piersi). Widmo me reaguje na wezwania Guślarza, nie odpowiada, a tylko „pokazuje ręką na serce” na znak, że cierpi z powodu nieodwzajemnionego uczucia (Dziewczyna odrzuciła zaloty zakochanego młodzieńca). Widmo nie daje się też przepędzić. Rytualne formułki zaklęć nań nie działają. Podąża za wyprowadzoną z kaplicy Dziewczyną. Zgromadzeni pozostają w przestrachu i zdumieniu, zaś Chór zamyka utwór dwuwierszem nawiązującym do pierwszych słów wypowiedzianych na początku II części Dziadów (kompozycja klamrowa):

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie.Co to będzie, co to będzie ?
(s. 623-624).

Część IV

Akcja toczy się w domu Księdza późnym wieczorem w Zaduszki. Ksiądz (prawosławny) zachęca swoje dzieci do modlitwy za dusze czyśćcowe. Rozlega się pukanie. Na progu staje budzący przerażenie Pustelnik wyglądający jak upiór (por. Upiór i Widmo z cz. II). Przybyły sprawia wrażenie obłąkanego, wzbudza politowanie i śmiech dzieci (jest obdarty jak strach na wróble). Nie chce wyjawić, kim jest. Charakteryzuje go w pewnym stopniu fragment ludowej piosenki, którą śpiewa:

Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy,I noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy
(s. 48-49).

Pustelnik wyjawia Księdzu, że w jego sercu ogień płonie! – chodzi oczywiście o żar uczuć. Mówi o swoich lekturach (Goethe, Rousseau), które stały się przyczyną jego emocjonalnego podejścia do życia. Opowiada o nieszczęśliwej miłości; która sprawiła, że jest umarły dla świata, że utracił spokój ducha i nie może sobie poradzić z tą sytuacją. Ksiądz stara się pocieszyć Pustelnika. Przywołuje swoją tragedię życiową (po śmierci ukochanej żony pozostał sam z dziećmi a Jednak – mimo bólu – przetrwał te trudne chwile). Próbuje racjonalnie tłumaczyć młodzieńcowi, że nie wolno się poddawać. Obaj rozmówcy nie mogą się porozumieć. Każdy z nich reprezentuje inne przekonania i odmienny stosunek do uczuć. Obserwatorzy Pustelnika – Ksiądz i dzieci – widzą w nim jedynie obłąkanego nieszczęśnika, który bredzi i nienormalnie się zachowuje (m. in. przynosi gałązkę jodły, którą przedstawia jako swojego przyjaciela).
Pustelnik opowiada o rozstaniu z ukochaną, traktuje ją jak umarłą (dla świata). Pada imię Maryli. Monolog ten prowadzi do refleksji na temat śmierci. Nieszczęśliwy kochanek wymienia trzy rodzaje: śmierć ciała, rozdzielenie kochanków i śmierć wieczną – potępienie duszy. On stał się ofiarą rozłączenia zakochanych.
Kiedy wybija godzina dziesiąta, gaśnie jedna z świec. Pustelnik zaczyna jakby przytomniej myśleć, przedstawia się jako dawny uczeń Księdza, Gustaw. Nieco bardziej składnie przytacza pewne fakty ze swojej biografii: odwiedziny w domu rodzinnym w Nowogródku już po śmierci matki, przyjacielskie związki z filomatami, nieszczęśliwą miłość, która po rozłące z ukochaną stała się przyczyną jego osobistej tragedii, wesele wymarzonej dziewczyny z innym i obłąkanie.
W nagłym przypływie goryczy wygłasza słynny monolog, który zaczyna się oskarżeniem ukochanej:

Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!Postaci twojej zazdroszczą anieli,A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!
(s. 960-961).

Monolog Gustawa pełen jest zarzutów wobec tej, która odrzuciła jego miłość. Stan emocji mówiącego wzmaga się i prowadzi do gwałtownego, desperackiego czynu: bohater przebija się sztyletem. Gustaw jednak nie umiera. Przerażony Ksiądz nie rozumie tego, co się wydarzyło. Gustaw wygłasza refleksje natury filozoficznej i upomina się o przywrócenie obrzędu dziadów (Ksiądz zakazał wiernym praktykowania tego rytuału). Teraz staje się jasne, że Gustaw jest upiorem. Bohater obserwuje latające owady, motyle i ćmy, i traktuje je jak dusze zmarłych. Swoją sytuację podsumowuje przestrogą nawiązującą swoim charakterem do znanych z II części Dziadów:

Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według bożego rozkazu:Kto za życia choć raz był w niebie,Ten po śmierci nie trafi od razu
(s. 1278-1281).

Zanim Chór powtórzy ten wypowiadany podczas bicia zegara czterowiersz i zamknie nim omawianą część utworu, atmosfera tajemniczości zostanie pogłębiona nieoczekiwanym zgaśnięciem lampy przez obrazem Najświętszej Maryi Panny i zniknięciem Gustawa.
Formułka wypowiadana przez szukające pomocy duchy zmarłych dookreśla Gustawa jako osobę z innego wymiaru. Być może odnosi się to tylko do pojęcia śmierci „dla świata”, którego sam używał. Wypowiedziana przez bohatera przestroga, wzięta jakby z obrzędu dziadów, jest elementem formalnym łączącym obydwie przedstawione części utworu. Nieszczęśliwy kochanek z części IV (kontynuacja postaci Upiora i Widma z cz. II) spełnia tu podobną funkcję.

Ludowość II części Dziadów

Pochodzenie obrzędu ku czci zmarłych

Rozwinięty w II części Dziadów obraz ludowego obrzędu praktykowanego w Dzień Zaduszny jest także wpisany w pozostałe części dramatu. Mickiewicz wielokrotnie wypowiadał się na temat ludowej proweniencji wielu motywów wyzyskiwanych twórczo przez romantyków. Czerpanie ze skarbnicy wierzeń i zwyczajów ludowych stało się powszechnym zwyczajem poetów niedługo po publikacji tomu Ballady i romanse A. Mickiewicza. Ta data (1822 r.) – przyjmowana umownie jako początek nowej epoki – stanowiła zwrot do tego, czym żyje lud. Wyrażało się to w podejmowaniu tematów legend i podań, wprowadzaniu bohaterów ze świata pozaziemskiego oraz w ocenie prezentowanych zdarzeń i czynów w kategoriach moralności ludowej.
II część Dziadów przypomina i rozwija literacko obrzęd ku czci zmarłych, który przechował się w religijnych praktykach ludu na Litwie. Ze względu na pogańskie pochodzenie dziadów duchowieństwo prawosławne odrzucało je i zakazywało wiernym uczestnictwa w tym obrządku, o czym można wnioskować z rozmowy Pustelnika z Księdzem w części IV i wprowadzenia poprzedzającego tekst II części.
Sam Mickiewicz wielokrotnie wypowiadał się na temat ludowości przy pomocy zaklęć, formułek magicznych zdolnych sprowadzić je i poezji romantycznej i wyjaśniał funkcje postaci fantastycznych oraz zjaw i duchów, które raczej są tu grupą oddzielną, wyodrębnioną na podstawie wiary w ich realne istnienie. We wstępie do II części Mickiewicz wyjaśnia pochodzenie i charakter obrzędu. Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz).
W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo więc święci D z i a d y tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza (s. 11).
Mickiewicz wyjaśnia krótko na czym polegał obrzęd dziadów i przypomina, że zwyczaj częstowania zmarłych jadłem i napojami charakterystyczny jest dla różnych epok i kultur: w dawnej Grecji za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd po wyspach Nowego Świata (s. 11).

Klasyfikacja duchów – zagadnienie moralności ludowej

Wywoływanie duchów i prowadzenie z nimi rozmowy odbywa się przy pomocy zaklęć, formułek magicznych zdolnych sprowadzić je i przepędzić. Przybywające na spotkanie z żywymi dusze błąkają się po ziemi lub są „zawieszone” między niebem a ziemią, ponieważ popełnione grzechy uniemożliwiają im wejście do nieba. Ich losy są uzależnione od tego, czy uzyskają pomoc żyjących. Pożywienie oferowane duchom jest znakiem przebaczenia ze strony reprezentantów tych, którym wyrządzona została krzywda. Ma ono zaspokoić głód szczęścia wiecznego. Nie zawsze – tak sądził lud – wystarczał jednorazowy powrót na ziemię. Wielcy grzesznicy musieli te próby ponawiać aż do zupełnego zrzucenia ciężaru win.
Mickiewicz wiernie oddaje charakter obrzędu. Zwraca uwagę na hierarchizację duchów ze względu na ich postępowanie za życia. Tu dochodzi do głosu tzw. ludowa moralność. Ujawnia się ona przede wszystkim w tym prostym stwierdzeniu ciążącym nad tekstem II części, że winy domagają się kary i jest ona nieuchronna. Nie wybawia z niej nawet śmierć. Jest to być może także daleki pogłos pojęcia winy i zadośćuczynienia zapisany w mitach i tragediach greckich.
W utworze polskiego romantyka na spotkanie z odbywającymi obrzęd wieśniakami przybywa duch złego pana, który wsławił się okrutnym postępowaniem ze sługami i poddanymi chłopami. Sprawiedliwość wymierzają mu inne duchy, ukazane pod postaciami drapieżnych ptaków. Wyrywają mu jadło i nie dopuszczają do tego, by mógł się pożywić. Są to owi udręczeni poddani, którzy ludowym prawem zemsty odbierają niemiłosiernemu możliwość skorzystania z ludzkiej pomocy. Jako najcięższy grzesznik okrutny dziedzic musi nadal cierpieć czyśćcowe męki – tak straszne, że marzy chociażby o piekle, byle tylko uniknąć dalszej tułaczki i ścigających go ptaków wyrzutów sumienia.
Niesprawiedliwość społeczna, hierarchia prowadząca do nadużyć wynikających z zatracenia człowieczeństwa – to problemy nurtujące poniżany i wyzyskiwany lud. Charakterystyczne jest, że w II części Dziadów dziedzic został przedstawiony jako najcięższy grzesznik, dla którego – co gorsza – nie ma przebaczenia.
Przedstawiony na końcu duch Dziewczyny, która nie umiała kochać i wzgardziła miłością, jaką ją obdarzono, również może być oceniany w kategoriach moralności ludowej. Otóż odrzucenie uczuć i chłód serca – to postawa nie do zaakceptowania, zwłaszcza, że wynikająca tu z poczucia wyższości wobec odtrąconych.
Duchy lekkie – dzieci – w wyobrażeniach ludowych są aniołkami, które bez kłopotów i opóźnienia powinny trafić do nieba. Jednak, jak się okazuje, wstępem do krainy wiecznego szczęścia jest ziemskie doświadczenie cierpienia. Wierzono, jest to już zapewne wpływ chrześcijaństwa, że na wiekuisty spokój trzeba sobie zasłużyć. Cierpienie fizyczne albo duchowe pozwala osiągnąć pełnię człowieczeństwa, które jest podstawą przyszłej nagrody.
Z wierzeń ludowych wywodzi się też przekonanie o możliwości kontaktu żywych z umarłymi, o wzajemnym przenikaniu się obu światów i wpływie jednego na losy drugiego.

Nastrój grozy i niesamowitości

Oprócz postaci duchów i samego obrzędu dziadów z ludowych opowieści wzięła źródło szczególna atmosfera utworu. Nastrój grozy, tajemniczości, niesamowitości towarzyszy całej II części. Spotkanie żywych ze zmarłymi odbywa się nocą. Chór już na początku każe spodziewać się rzeczy niezwykłych, a może nawet niebezpiecznych:

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie!
(s. 1-2).

Ten dwuwiersz wraca jak refren i jest jednym ze stałych elementów służących budowaniu napięcia i nastroju grozy. Takiemu efektowi służą też elementy obrzędu, to znaczy palenie kądzieli (pęk lnu, konopi), kotła z wódką i wianka. W ogóle ogień jest żywiołem groźnym, ale oczyszczającym a przy tym widowiskowym, co w sytuacji wywoływania duchów wzmacnia atmosferę lęku i tajemniczości. Guślarz rozkazuje:

Już straszna północ przybywa,Zamykajcie drzwi na kłódki;Weźcie smolny pęk łuczywa,Stawcie w środku kocioł wódki.A gdy laską skinę z dala,Niechaj się wódka zapala
(s. 132-138).

Nocna pora, północ – „godzina duchów” – i sceneria, w jakiej odbywają się dziady (kaplica cmentarna), to również elementy charakterystyczne dla ludowych wyobrażeń o miejscu i czasie, które duchy wybierają sobie na spotkanie z żywymi.

Przestrogi moralne

Kontakt ze światem pozaziemskim służy tu przedstawieniu zasad, które normują życie ludu. Wypowiadane przez cierpiące dusze moralne przestrogi mają o wiele większą wartość, niż gdyby pochodziły od największych autorytetów spośród żyjących. Przybyli z innego świata znają tajemnice niedostępne żywym, wiedzą, co może spotkać człowieka po śmierci. Za otrzymane pożywienie i gest przebaczenia rewanżują się dobrymi radami, przestrzegają przed błędami, które uniemożliwiają wstęp do nieba (np. brak cierpienia, przeciwieństwo postawy miłosierdzia wobec bliźnich, brak umiejętności dostosowania się do sytuacji i odpowiedzi na uczucia).
Widmo ze skrawioną piersią, które podąża za Dziewczyną nie bierze udziału w spotkaniu dwu światów, nie odpowiada na pytania, nie reaguje na zaklęcia Guślarza. Takie zachowanie wynika stąd, że tajemniczy młodzieniec nie jest duchem, a wśród zmarłych zabłąkał się, ponieważ odrzucenie jego uczuć odczuł jako cios śmiertelny jest umarły dla świata – jak mówi Gustaw – bohater IV części Dziadów.

Folklor czy stylizacja ?

Ludowość II części cyklu dramatycznego Mickiewicza to zagadnienie, które zdominowało większość refleksji badawczych związanych z tym fragmentem. Zastanawiano się, czy autor wiernie przedstawia obrzęd dziadów, czy też jest to stylizacja literacka oparta na opisach tego zwyczaju. Maria Wantowska rozstrzyga kwestię ludowości tej części jednoznacznie:
[...] stosunkowo najmniej obciążona literacko jest część II Dziadów. Jej związki z literaturą są marginesowe i problematyczne. Odnoszą się one przede wszystkim do ostatniej wizji, o której wiemy, że została dodana w redakcji późniejszej. Część główna, obrzędowa, jest zasadniczo oryginalna.
W l i t e r a t u r z e n a s z e j p o r a z p i e r w s z y o b r z ę d l u d o w y D z i a d ó w, s i ę g a j ą c y k o r z e n i a m i z a m i e r z c h ł y c h c z a s ó w p o g a ń s k i c h, w s z e d ł d o d z i e ł a l i t e r a c k i e g o. S t a ł s i ę j e g o t e m a t e m. Po Mickiewiczu zdobędzie on także swoje prawo w literaturze i swoją tradycję. Przed nim najstarszych tradycyjnych powiązań trzeba szukać w kulturze antycznej. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że w Dziadach, w tak dużym stopniu dziedziczących kulturę książkową dzieł i arcydzieł świata, a zwłaszcza w ich drugiej części, opartej na elemencie przeniesionego wprost z życia obrzędu, zwyciężyła tradycję literacką – tradycja ludowa. Ona stała się tu Zasadniczym tonem i nastrojem utworu.3

Miłość romantyczna nieszczęśliwy kochanek (cz. IV)

Gustaw – wzorcowy kochanek romantyczny

Upiór, a zarazem Widmo z II części Dziadów, pojawia się w części IV jako Pustelnik (Gustaw). Zasygnalizowana podczas obrzędu dziadów odmienność Widma w stosunku do pozostałych duchów zostaje tu wyjaśniona. Otóż jest to umarły dla świata nieszczęśliwy kochanek, samobójca – jak sam mówi o sobie.
Gustaw jest wzorcowym kochankiem romantycznym, zakochanym bez pamięci, do szaleństwa, bez względu na wszystkie okoliczności. Właściwie nawet trudno mieć pewność co do tego, czy jest to zwykły, żywy człowiek, czy też upiór – pojawiający się po śmierci wśród żyjących, ponieważ nie może osiągnąć szczęścia wiecznego. Od chwili przybycia do domu Księdza zaskakuje swoją niezwykłością zachowuje się jak człowiek chory, szaleniec, który żyje jakby w innej, wyimaginowanej rzeczywistości. Szybko się wyjaśnia, że przyczyną niepokoju bohatera jest nieszczęśliwa, nieodwzajemniona miłość do dziewczyny, która wyszła za innego. Ten fakt sprawia, że Gustaw stoi na przegranej pozycji, nie będzie już miał możliwości połączenia się z ukochaną, nie może nawet starać się być blisko niej.
Gdybyśmy podjęli charakterystykę Pustelnika-Gustawa, to na plan pierwszy wysunęłyby się cechy związane ze stanem jego duszy po odrzuceniu przez ukochaną. Tragiczny kochanek z IV części Dziadów jest pełen niepokoju i nieufności wobec otoczenia, nie może uwolnić się od wspomnień przywołujących na myśl chwile z utraconą dziewczyną, czuje się samotny i odrzucony. Stan jego uczuć i myśli powoduje, że nie znajduje porozumienia z Księdzem, jest wyśmiewany przez dzieci. Powodem tej alienacji społecznej jest jego indywidualizm. Gustaw skupia się wyłącznie na własnych osobistych przeżyciach. Za swoją szczególną wrażliwość i wynikającą z niej żarliwość uczuć czyni odpowiedzialnymi książki zbójeckie najbardziej poczytne wśród romantyków dzieła J. J. Rousseau i J. W. Goethego.

Księże, a znasz ty żywot Heloisy?Znasz ogień i łzy Wertera?
(s. 130-131).

Naśladując nieszczęśliwego w miłości Wertera, Gustaw postanawia pójść w jego ślady i stwierdza, że tylko samobójstwo może wybawić go z trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Ksiądz stara się go powstrzymać, ale jego rady trafiają w próżnię. Gustaw jakby delektuje się zadawaniem sobie bólu (wspomnienia o ukochanej) i z uporem wraca do samobójczych planów.
Taka postawa bohatera wobec osobistego nieszczęścia jest kontynuacją i rozwinięciem propozycji Goethego. Werter również cierpi z powodu odrzucenia jego uczuć (świadczy o tym chociażby tytuł utworu: Cierpienia młodego Wertera), zaś rozpamiętywanie własnej sytuacji doprowadza go do desperackiego, samobójczego kroku.
Nieszczęście Gustawa budzi współczucie Księdza, ale – z drugiej strony – także zniecierpliwienie. Trudno Księdzu-racjonaliście zrozumieć, że zakochany młodzieniec nie odpycha od siebie smutnych myli, nie szuka ukojenia bólu ani pociechy. Z kolei Gustaw w ogóle nie wyobraża sobie, by kiedykolwiek mógł zapomnieć o miłości jego życia, tylko związek z ukochaną nadawałby sens jego myślom i czynom, tylko dzięki niej mógłby odnaleźć szczęście i radość. Obaj bohaterowie nie potrafią się nawzajem zrozumieć – reprezentują zupełnie odmienne podejście do uczuć i przeżyć.
Osamotniony, oszalały z rozpaczy Gustaw skłania się do samobójstwa. Bezsens życia bez ukochanej jest dla niego nie do zniesienia. Ten pogłos Cierpień młodego Wertera jest charakterystyczny dla romantycznego spojrzenia na miłość – nieszczęśliwą, niespełnioną rozdzierającą zakochanemu serce i odbierającą wszelką nadzieję na odmianę tego losu. Publikacja dzieła Goethego wywołała falę samobójstw kochanków, którzy utożsamiali się z Werterem. Była to szczególna postawa – „umrzeć z miłości” – wzruszająca i porywająca wrażliwych na takie treści zakochanych czytelników dzieł romantycznych. Adam Mickiewicz potwierdził fascynację tą postawą i nadał jej większą siłę wyrazu, wspomaganą osobistymi przeżyciami. Ukazany w IV części Dziadów nieszczęśliwy kochanek jest więc typem bohatera już znanym w literaturze, i ma wyraźny związek z biografią autora.
Na drugim biegunie rozważań o kochanku romantycznym sytuuje się wybranka jego serca, obiekt westchnień i pożądania, a także krytyki czy wręcz niechęci. Gustaw buntuje się przeciwko postawie Maryli, która uległa presji rodziny, wyszła za mąż za innego i na zawsze unieszczęśliwiła tego, który kochał ją bezinteresowną, szczerą miłością. W przypływie goryczy i rozdrażnienia bohater wypowiada słynne słowa oceniające kobietę.

Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!Postaci twojej zazdroszczą anieli,A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta! [...]
(s. 960-964).
A ty sercem oziębłym, objętną twarzą,Wyrzekłaś słowo mej zgubyI zapaliłaś niecne ogniska,Którymi łańcuch wiążący nas pryska,Które się wiecznym piekłem między nami żarzą,Na moje wieczne męczarnie! Zabiłaś mię, zwodnico! Nieba cię ukarzą,[...]
(s. 988-994).

Kochanek romantyczny bywa – jak widzimy – zdolny do oskarżeń i gniewu. Potrafi targnąć się na własne życie, ale też umie w szale przekuć miłość w wyrzuty, a nawet nienawiść.

Studium miłości

O IV części Dziadów często mówi się: studium miłości romantycznej. Postać tragicznego, nieszczęśliwego kochanka i jego refleksje o nim samym, o ukochanej i wspólnie przeżytych chwilach – to elementy składające się na obraz miłości. Jak była ona pojmowana przez romantyków? Dlaczego fascynowano się przede wszystkim tą niespełnioną, prowadzącą do cierpienia? Skąd wziął się dramat miłosny Adama-Gustawa?
Istotnie, romantyzm preferuje miłość trudną, nie mającą szans na spełnienie, prowadzącą do rozstania kochanków i związanych z nim rozterek. Bohater IV części wypowiada swoje nieszczęście w długich monologowych partiach. Opisuje przeżycia – dawne (z ukochaną) i teraźniejsze (po jej utracie). Podejmuje próbę analizy swojej sytuacji, zastanawia się nad jej przyczynami, wygłasza ogólne wnioski oparte na własnych doświadczeniach.
Powody, dla których wybranka jego serca związała się z innym, są dla niego co najmniej dziwne, świadczą o słabości jej charakteru a może także o tym, że tak naprawdę go nie kochała – być może była to po prostu miłość nieodwzajemniona. Takie wątpliwości dręczą bohatera i wpędzają w poczucie krzywdy. Głównym powodem rozstania kochanków jest niesprawiedliwość społeczna i wynikający z niej podział na bogatych i ubogich, wysoko urodzonych i prostych. Obowiązująca norma nakazywała zawieranie związków małżeńskich pomiędzy osobami tego samego stanu i uposażenia. Na straży tej zasady stali zwykle rodzice młodych, którzy uzurpowali sobie prawo do narzucania swojej woli w sprawie ożenku dzieci. Jak się okazuje, nie siła uczuć, ale właśnie owe przesądy stanowe decydowały o przyszłości młodych ludzi. Gustaw, który padł ofiarą takiego sposobu myślenia o małżeństwie, buntuje się więc przeciwko konwenansom i obowiązującym obyczajom. Najbardziej żarliwa miłość może zostać przekreślona z powodu różnic społecznych dzielących zakochanych.
Niepopularne wśród romantyków dążenie do bogactwa, zdobywania dóbr materialnych, jest tu skrytykowane poprzez negację „kupowania” uczuć. Zdroworozsądkowe małżeństwo dla interesu, w ogóle kojarzenie pieniędzy z uczuciami – to przeciwieństwa prawdziwego szczęścia. Miłość nie ma więc nic wspólnego z kierowaniem się zasadą zabezpieczania majątkowego przyszłego stadła.
Miłość to uczucie wszechogarniające. Szczęśliwa – może uskrzydlać, pobudzać do działania, nieszczęśliwa – odbierać ochotę do życia. Uczucie Gustawa jest przyczyną jego cierpienia i rozpaczy, nie pozostawia w jego myślach miejsca na cokolwiek innego. Bohater całkowicie poddaje się sile porywu serca. Miłość ma w IV części Dziadów oblicze niszczącego żywiołu. Potwierdzeniem takiej interpretacji są samobójcze plany Gustawa.
Miłość jako cierpienie jest także częstym motywem ludowych pieśni. Fragment jednej z nich przywołuje Pustelnik na początku części IV:

Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy,I noc ma spokojną i dzień nietęskliwy
(s. 48-49).

Uczucie zawsze – według ludowych przekonań – jest przyczyną burz w sercu kochającego, niesie niepokój i tęsknotę.
Gustaw przedstawia miłość w różnych wariantach. Jego spostrzeżenia wynikają z osobistych doświadczeń. Czułość i pragnienie bliskości ukochanej zamienia się w żar zmysłów. Intensywność przeżyć odrzuconego bohatera prowadzi do obłędu i rozpaczy. Stąd już tylko mały krok do krytyki, nienawiści, pogardy i do refleksji bardziej ogólnej natury o kobiecie, uczuciu, sensie – czy raczej bezsensie życia bez ukochanej.
Gustaw traktuje miłość jako boski dar, zaś jej zabicie, odtrącenie uważa za pewnego rodzaju świętokradztwo, skalanie tego, co święte, co pochodzi od Boga.

[...] nas Bóg urządził ku wspólnemu życiu,Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu,[...]
(s. 952-953).

Gustaw ma poczucie, że przeznaczone sobie dusze kochanków stanowią jedność, czuje się związany z Marylą, chociaż nie może się z nią połączyć.
Przedstawione w IV części Dziadów studium miłości romantycznej można by streścić w kilku zdaniach. Jest to uczucie ogarniające całą duszę zakochanego, prowadzące odrzuconego kochanka do rozpaczy, obłąkania i śmierci. Miłość nie potrafi się oprzeć tradycyjnym obyczajom, przesądy stanowe leżą u podstaw tragedii zakochanych. Samobójcza śmierć z powodu nieszczęśliwej miłości jest niemalże oczywista i w kontekście obrazów cierpienia i tęsknoty zupełnie uzasadniona. Rozdzieleni kochankowie są pozbawieni życiodajnej siły uczucia, są skazani na osobistą klęskę.

Elementy autobiograficzne

Cykl dramatyczny Dziady, a zwłaszcza jego IV i III część odczytuje się zwykle w kontekście przeżyć Adama Mickiewicza. Taką interpretację usprawiedliwiają sugestie zawarte w tekście utworu. IV część – poemat o miłości – powstała, gdy ukochana Mickiewicza, Maryla Wereszczakówna, była już żoną bogatego hrabiego W. Puttkamera. Biografowie sugerują, że uczucie poety było odwzajemnione, jednak presja rodziny dążącej do tego, by Maryla miała dostatnie i wygodne życie, sprawiła, że związek z poetą został przekreślony. W tekście IV części pojawia się imię, które wskazuje na powiązania losów bohatera z przeżyciami autora dzieła.

Nie wierz, choćby ci szydercePo tysiąc razy mówili:Słuchaj, co mówi to serce:Nie masz, nie masz Maryli!
(s. 461-464).

Maryla Wereszczakówna, wielka miłość Adama Mickiewicza, stała się jego muzą, natchnieniem i obiektem westchnień, a także liryczną bohaterką, często adresatką jego utworów poetyckich. Mickiewicz poznał Marylę dość wcześnie – zanim jeszcze ujawnił w pełni swój talent literacki. Odwiedzał ją w rodzinnym majątku jej rodziców, w Tuhanowiczach. Wspólne spacery, wzajemne wyznania, bliskość serc i myśli, jaką oboje odczuwali, to zapowiedzi przyszłych losów dwojga młodych. Jak wskazują źródła, oboje byli uczuciowo zaangażowani.
Młodzieńcze plany zakochanych przekreślił ślub Maryli z hrabią Wawrzyńcem Puttkamerem, który odbył się w 1821 roku. Był to trudny okres dla poety – w 1820 roku zmarła jego matka, zaś związek ukochanej z innym mężczyzną dopełnił nieszczęścia.
Dzięki utworom poetyckim większość czytelników odczuwa ten fakt (ślub Maryli) jako krzywdę wyrządzoną przez los zapatrzonym w siebie kochankom. Osoba męża Maryli wypada tu wyjątkowo niekorzystnie. Jest odbierany jako intruz, który „kupił” sobie żonę, nie zważając na okoliczności, to znaczy miłość jego wybranki i młodego poety. Wydawać by się mogło, że nietaktowny i grubiański Wawrzyniec Puttkamer był pozbawiony wrażliwości. Tymczasem rzeczywistość była inna. Mówią o tym biografie poświęcone Mickiewiczowi. Mąż Maryli pochodził z rodziny zaangażowanej w sprawy narodowe i walkę niepodległościową. Jego żołnierska przeszłość i pozycja społeczna świadczą wyłącznie na jego korzyść.4 Był także człowiekiem o imponującej postawie i urodzie. O jego wielkości duchowej świadczy również zachowanie wobec ciągle wzdychającej do innego żony. Wawrzyniec Puttkamer pozwalał Maryli korespondować z Adamem, a także zapraszać go do majątku w Bolciennikach, gdzie małżonkowie zamieszkali po ślubie. Z niezwykłą cierpliwością czekał, aż Maryla właściwie oceni obu kochających ją mężczyzn, choć zapewne wiązało się to z przykrymi przeżyciami. Takt i wyrozumiałość męża nie odmieniły serca Maryli. Z czasem ich małżeństwo stało się związkiem formalnym.5
Maryla Wereszczakówna była jedyną kobietą, która miała wpływ na twórczość Mickiewicza. Była natchnieniem i źródłem wzruszeń, a także – co można dostrzec w IV części Dziadów – powodem jego cierpienia. Chociaż poeta poznał jeszcze wiele kobiet, które go zachwycały i zwracały jego uwagę, to jednak nigdy żadna z nich nie potrafiła zawładnąć jego sercem tak jak Maryla. Nie udało się to nawet jego żonie, poznanej w Moskwie Celinie Szymanowskiej, z którą ożenił się w 1834 roku i miał sześcioro dzieci.
Uwieczniony w IV części Dziadów stan ducha bohatera ma niewątpliwie związek z osobistą sytuacją autora utworu. Przeżycia Mickiewicza uzyskały tu interpretację podpowiedzianą przez owe zbójeckie książki, o których wspomina Gustaw w rozmowie z Księdzem (Cierpienia młodego Wertera J. W. Goethego i Nowa Heloiza J. J. Rousseau).
Mimo więc takich wystąpień poety ani Puttkamer, ani rodzina Maryli, ani ona sama nie czuli się dotknięci nawet w najmniejszym stopniu opublikowaniem IV części Dziadów z tyloma osobistymi aluzjami. Donosi nam o tym A. E. Odyniec, który w roku 1823, po odwiedzeniu Mickiewicza w Kownie, przybył w gościnę do Bolciennik i tak w swoich Wspomnieniach z przeszłości maluje ówczesne pożycie Puttkamera z Marylą:
„Najbardziej mnie to zdziwiło, że zaraz w pierwszych rozmowach, które były o poezji, imię Mickiewicza tak często, tak swobodnie i naturalnie było wspominane przez oboje, jak gdyby Dziadów nie było na świecie... Zrozumiałem, że Adam nie przestał interesować w myśli samej pani, ale że się to działo z wiedzą i zgodą małżonka, który sam o nim ze szczerym uwielbieniem jako o poecie, a z szacunkiem i życzliwością jako o człowieku, wspominał”.6
IV część Dziadów bywa traktowana jako rodzaj listu autora do ukochanej. W takiej formie mógł pokazać pełnię przeżyć, bez konieczności ubierania ich w maskę spokoju i obojętności. Maryla miała okazję przekonać się o sile jego uczuć, tak wielkiej, że popychającej nawet do oskarżeń i pełnych goryczy, pogłębionych poetycką wyobraźnią wspomnień.
Motywy autobiograficzne w IV części nie ograniczają się do przekreślonego uczucia poety. Kiedy Gustaw wyjaśnia Księdzu, kim jest i jakie były koleje jego losu, przywołuje obrazy stron rodzinnych, wspomina matkę i przyjaciół.

Niedawno odwiedzałem dom nieboszczki matki.Ledwie go poznać mogłem! już Ledwie ostatki!Kędy spojrzysz, rudera, pustka i zniszczenie!Z płotów koły, z posadzek wyjęto kamienie,Dziedziniec mech zarasta, piołun, ostu zioła,Jak na smętarzu w północ, milczenie dokoła!O, inny dawniej bywał przyjazd mój w te bramy;Po krótkim oddaleniu gdym wracał do mamy,Już mię dobre życzenia spotkały z daleka,Życzliwa domu czeladź aż za miastem czeka,[...]
(s. 772-781).
Wrzask spółuczniów, przyjaciół Ledwo nie zagłuszy....Teraz pustka, noc, cichość, ani żywej duszy!
(s. 787-788).

Wpływ biografii Adama Mickiewicza na cykl dramatyczny Dziady dotyczy wszystkich części utworu. W II i IV, a także we fragmentach rozpoczętej części I jest to historia nieszczęśliwej miłości, zaś w III jej efekt; przemiana bohatera i poświęcenie się (Konrada) dla narodowej sprawy wespół z przyjaciółmi, których sylwetki są odbiciem osób realnych – rzeczywistych współtowarzyszy Mickiewicza z grona filomatów. Liczne interpretacje dzieła w kontekście zdarzeń z życia autora są więc w przypadku tego utworu jak najbardziej uzasadnione.


Polemika klasyków z romantykami (Ksiądz – Pustelnik)

Nowe tendencje w literaturze szybko stały się przyczyną sporu pomiędzy zwolennikami dawnych form i sposobu myślenia, a nowatorami, lekceważącymi tradycyjne widzenie świata, zaś preferującymi literaturę opartą na podłożu emocjonalnym, pełną postaci fantastycznych, pozaziemskich, lubujących się w westchnieniach i porywach serca. Owa dyskusja dotyczyła przede wszystkim odwoływania się do treści i wyobrażeń ludowych, a także stosunku do spraw narodowych.
W spór (w wielu opracowaniach nazywany mocnym słowem: walka) klasyków z romantykami angażowali się znawcy literatury i myśliciele uznawani za poważne autorytety. Byli wśród nich: Kazimierz Brodziński, Maurycy Mochnacki, Jan Śniadecki, których wypowiedzi zostały zaprezentowane we fragmentach w podręczniku literatury dla uczniów szkół średnich.7
Odbiciem dyskusji prowadzonej na płaszczyźnie teoretycznej jest w IV części Dziadów konfrontacja poglądów Księdza i Pustelnika-Gustawa. Ponieważ obaj reprezentują zupełnie odmienne stanowiska, nie mogą się porozumieć i nawiązać prawdziwego kontaktu.
Gustaw-Pustelnik to wprawny i zajadły polemista – pisze Alina Witkowska – kontynuujący linię sporu filozoficznego z Romantyczności. Ksiądz, w pojęciu Gustawa, uosabia filozoficzne grzechy wszystkich mędrców-racjonalistów, zdroworozsądkowców i konformistów, uczących godzenia się z życiem i wyrokami losu. Wypowiedzi Gustawa mają więc podwójną dynamikę: Iiryczno-emocjonalną i filozoficzno-polemiczną, Ów cierpiący kochanek jest bowiem zarazem obrońcą romantycznego spirytualizmu, dziwów natury nie znanych filozofom, praw „oka duszy”, którym przeniknąć można do tajemnic bytu.8
Ksiądz analizuje przeżycia Gustawa w kategoriach racjonalizmu, próbuje go uspokoić i poleca receptę, którą w skrócie można by określić: „czas leczy rany”. Odtrącony kochanek w ogóle nie rozumie, o czym jest mowa. Cierpienie pochłania całe jego jestestwo i nic nie jest w stanie tego zmienić. Obaj rozmówcy nie mogą dojść do porozumienia – Gustaw przemawia językiem uczuć, zaś Ksiądz rozumu. Z punktu widzenia romantyków (zresztą racjonalistów także) są to sfery zupełnie się wykluczające.
Zakochany młodzieniec sprawia wrażenie obłąkanego lub przybysza z innego wymiaru. Jego zachowanie i wygląd budzi zastrzeżenia Księdza i rozśmiesza jego dzieci. Samobójcze myśli potwierdzają opinię duchownego – Gustaw jest człowiekiem chorym i trzeba mu pomóc dobrą radą, perswazją, przeszkodzić w zadaniu sobie śmierci. Tak wielka rozpacz z miłości nie mieści się w zdolnościach pojmowania Księdza. Tymczasem tragiczny kochanek nie potrafi, a nawet nie próbuje i nie chce się z tego stanu uwolnić. Gdyby nawet chciał, nie mogłoby mu się to udać. Romantyczna miłość jest bowiem wszechogarniająca i nie można z nią walczyć.
Kiedy Gustaw przybywa do Księdza, odbywa jak gdyby spowiedź. Wyjaśnia przyczyny swojego stanu i daje wyraz cierpieniu, które go pochłania bez reszty. Na nowo rozpamiętuje przeszłe zdarzenia, zwłaszcza odejście ukochanej do innego. Można by powiedzieć, że bohater ma potrzebę zwerbalizowania swoich nieszczęść i rozterek, że oczekuje nie tyle rady, co zrozumienia. Czy Ksiądz jest w stanie pojąć to, o czym chce mu powiedzieć Gustaw? Czy może sprostać jego oczekiwaniom? Ksiądz od początku nie rozumie, jak można tak pogrążyć się w nieszczęściu. Siła uczuć Gustawa jest dla niego oznaką choroby. Jako chrześcijanin stara się go jednak pocieszyć i sprowadzić jego przeżycia do wymiarów rzeczywistych – skoro nie można zmienić sytuacji, trzeba się z nią pogodzić. Jest to jedyne wyjście, jakie może podyktować rozum.

Płacz; lecz niestety, boleść przypomnieniaNas samych trawi, a nic wkoło nas nie zmienia!
(s. 850-851).
I na cóż ból rozdrażniać w przygojonej ranie?Synu mój, jest to dawna, lecz słuszna przestroga,Że kiedy co się stało i już nie odstanie,Potrzeba w tym uznawać wolą Pana Boga
(s. 948-951).

Gustaw odrzuca rady Księdza, czuje się osamotniony. Sam musi dźwigać brzemię swoich nieszczęść. Odrzucony przez ukochaną cierpi dodatkowo z powodu braku zrozumienia u osoby duchownej, powołanej przecież do tego, by pomagać w sprawach duszy. Gustaw niejako zaprzedał ją nadludzkiej dziewicy, jak nazywa Marylę, i sam nie stanowi już o sobie.

Kamienni ludzie! wy nie wiecie,Jak ciężka śmierć pustelnika!Konający patrzy na świat sam jeden na świecie!Dłoń mu przychylna powiek nie zamyka!
(s. 1077-1081).

Owo samotne miotanie się Gustawa nie zmienia postawy Księdza. Dopiero desperacki gest samobójczy (przebicie się sztyletem) zaskakuje go i zastanawia. Gustaw nie umiera. Ta szczególna sytuacja zwraca uwagę Księdza na to, że są sprawy nie dające się ogarnąć rozumem.
Kto ostatecznie zwycięża w tym pojedynku postaw i racji? Jako polemista Gustaw odnosi zwycięstwo nad Księdzem. Demonstracją niezwykłych zjawisk (cios sztyletem, który nie powoduje rany, głos z kantorka, potraktowany jako głos pokutującej duszy) łamie się zdroworozsądkowe zasady porządkowania świata. Wszakże Gustaw nie jest bohaterem triumfującym. Jak sam mówi, dla nauki życie swe ścisnął „w krótkie trzy godziny” – w miłości, rozpaczy, przestrogi (przedzielone kolejnym gaśnięciem świec) i sumuje je moralistyczną sentencją na wzór tych, które padają w Dziadów części II.9
Owa przywoływana tu sentencja uogólnia sytuację egzystencjalną Gustawa w formie ostrzeżenia dla innych:

Kto za życia choć raz był w niebie,Ten po śmierci nie trafi od razu
(s. 1280-1281).

Mimo tragizmu i osobistej klęski Gustawa racje Księdza wydają się bezwartościowe. Jego teorie nie potrafią zmienić losu ani uczuć cierpiącego kochanka. Obrona dawnych przekonań brzmi wręcz sztucznie. Przy pomocy rozumu trudno dotknąć tego, co w człowieku ludzkie, nie można uchwycić najważniejszej sfery życia – uczuć i przeżyć, którym podlega każdy wrażliwy indywidualista.
IV część Dziadów rozstrzyga spór ideowy między Gustawem a Księdzem (czytaj: między romantykami a klasykami) na korzyść tego pierwszego.



Kompozycja i walory artystyczne Dziadów kowieńsko-wileńskich

Cykl dramatyczny A. Mickiewicza nie podlega rygorom formalnym. Każda z części utworu tworzy odmienną strukturę pod względem ideowym i gatunkowym. W ramach poszczególnych części dzieła także nie można mówić o jednorodności, wręcz przeciwnie Dziady charakteryzują się luźnym zestawieniem fragmentów przynależnych do trzech rodzajów literackich, połączonych osobą głównego bohatera i elementami obrzędu.
Zjawisko mieszania cech rodzajowych nazywamy s y n k r e t y z m e m r o d z a j o w y m i jest ono efektem zmiany stosunku podmiotu literackiego do świata przedstawionego, czyli jego jakby wewnętrznych przeobrażeń, wskutek czego zanika jednorodność zasad konstrukcyjnych utworu i dochodzi do jego silnego zróżnicowania stylistycznego.10
Do Dziadów można też zastosować pojęcie synkretyzmu gatunkowego. W tekście utworu pojawiają się elementy charakterystyczne dla różnych gatunków.
Dzieło Mickiewicza, określane jako dramat, jest w pewnej mierze odwołaniem do tragedii greckiej, zaś – z drugiej strony – wprowadza elementy nowatorskie, charakterystyczne dla dramatu romantycznego. II i IV część Dziadów realizuje zasadę trzech jedności klasycznych: czasu, miejsca i akcji. W obrzędzie dziadów uczestniczy Chór, który reprezentuje lud i wypowiada najbardziej znaczące, uogólnione formuły (zaklęcia, przestrogi). Te elementy tragedii antycznej zanikają w późniejszej części III. Tu mamy już wzór dramatu romantycznego.11
Poszczególne części Dziadów mają luźną kompozycję (jest ona charakterystyczna zwłaszcza dla części III), w ramach której łączą się z sobą różne fragmenty. Część II poprzedzona jest lirycznym wprowadzeniem w formie wiersza pt. Upiór. Obrzęd dziadów, wzorowany na autentycznym ludowym rytuale, związany jest z wykorzystaniem magicznych zaklęć, formułek powtarzanych przez Chór (lud).
W części IV, wypełnionej refleksjami o nieszczęśliwej miłości Gustawa, można odnaleźć partie opisowe, refleksyjne, o charakterze epickim (dłuższe wypowiedzi Pustelnika, monologi), przeplatane lirycznymi westchnieniami do ukochanej ubranymi w żarliwe apostrofy, obfitującymi w porównania i epitety. Tekst jest tyle samo zmetaforyzowany i liryczny, co epicki, a przy tym nie traci podziału na role i zachowuje swój dramatyczny charakter.
W Dziadach pojawiają się także cytaty. Oprócz upodobania Mickiewicza do umieszczania przed tekstem motta, warto wspomnieć, że i owe magiczne zaklęcia, a także fragmenty Ody do młodości i piosenek ludowych prezentowane przez Gustawa są cytatami.
Analiza wiersza utworu prowadzi do wniosku, że jest on pod tym względem niejednorodny. Ten świadomy „chaos wersyfikacyjny” współtworzy nastrój dzieła. Zróżnicowanie dotyczy zwłaszcza części IV i III. „Poszarpana” rytmicznie relacja Gustawa o jego życiu i stanie ducha pozwala spojrzeć na tę postać jako skomplikowaną wewnętrznie, pełną obaw i rozterek oraz głęboko przeżywającą swoje problemy.
Wśród artystycznych zabiegów, wykorzystanych tu przez autora trzeba wymienić literackie przetworzenie pewnych sytuacyjnych elementów pochodzenia folklorystycznego. Pianie koguta, bicie zegara, gaśnięcie świec – to przykłady znaków wzmagających atmosferę grozy i tajemniczości. Budowaniu nastroju służą też powtarzające się złowieszcze słowa: Co to będzie, co to będzie? – wypowiadane przez Chór w scenerii cmentarnej kaplicy w „noc duchów”.
Zjawy, duchy, upiory, a także upostaciowane dusze grzeszników (drapieżne ptaki, owady) łączą się w utworze ze światem ludzi żywych, nawzajem się przenikają i są od siebie zależne. Wprowadzenie tych tajemniczych, ulotnych postaci wypełnia przestrzeń także w rejonach niedostępnych zwykłym bohaterom (ludziom żywym).
Artystyczną oprawę ma również moralizatorski element II części. Przestrogi moralne są podane według konsekwentnie realizowanego wzorca stroficznego i treściowego, brzmią więc uroczyście, kantatowo.
Tekst Dziadów wielokrotnie był przedmiotem badań historyków literatury. Artyzm dzieła to zagadnienie tak szerokie, że nie sposób w tak skrótowym opracowaniu choćby zasygnalizować wszystkich wiążących się z nim stwierdzeń i sugestii. Odsyłamy zatem Czytelnika do bibliografii zamieszczonej na końcu niniejszego opracowania.


Przypisy

1. Oprac. na podstawie: Z. Stefanowska, Dziady, w: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. 1, Warszawa 1984, s. 222.
2. A. Mickiewicz, Dziady, Warszawa 1994, s. 11. Z tego wydania pochodzą wszystkie cytaty z obu części Dziadów i z tekstów towarzyszących (informacja o obrzędzie i wiersz Upiór).
3. M. Wantowska, „Dziady” wileńsko-kowieńskie, w: Ludowość u Mickiewicza, pod red. J. Krzyżanowskiego i R. Wojciechowskiego, Warszawa 1958, s. 202.
4. D. Wawrzykowska-Wierciochowa, Adam i Maryla, Warszawa 1990, s. 26-33.
5. Tamże, s. 42-90.
6. Tamże, s. 81.
7. S. Makowski, Romantyzm. Podręcznik literatury dla klasy drugiej szkoły średniej, Warszawa 1992, s. 47-55.
8. A. Witkowska, Literatura romantyzmu, Warszawa 1987, s. 98.
9. Tamże.
10. A. Kulawik, Poetyka. Wstęp do teorii dzieła literackiego, Warszawa 1990, s. 345.
11. Por. rozważania na temat dramatu romantycznego w wydanym w ramach naszej serii opracowaniu poświęconym III części Dziadów.























Spis treści

Okoliczności powstania Dziadów
Streszczenie
UpiórCzęść IICzęść IV
Ludowość II części Dziadów
Pochodzenie obrzędu ku czci zmarłychKlasyfikacja duchów – zagadnienie moralności ludowejNastrój grozy i niesamowitościPrzestrogi moralneFolklor czy stylizacja?
Miłość romantyczna – nieszczęśliwy kochanek (cz. IV)
Gustaw – wzorcowy kochanek romantycznyStudium miłościElementy autobiograficzne
Polemika klasyków z romantykami (Ksiądz – Pustelnik)
Kompozycja i walory artystyczne Dziadów kowieńsko-wileńskich
Przypisy

CHŁOPI

Władysław Stanisław Reymont (1867-1925) – człowiek i twórca

Stanisław Władysław Rejment (bo tak brzmiało pierwotnie nazwisko pisarza) urodził się 7 maja 1867 roku we wsi Kobiele Wielkie w pow. Radomsko. W jego rodzinie tradycje szlacheckie przeplatały się z chłopskimi. Ojcem pisarza był wiejski organista, Józef Reyment, a matką zubożała szlachcianka – Antonina z Kupczyńskich. Rejmentowie mieli liczne potomstwo: siedem córek, i dwóch synów, zaś Władysław Stanisław był ich piątym z kolei dzieckiem. Jest rzeczą zrozumiałą, że warunki startu życiowego w tak licznej rodzinie nie mogły być łatwe. Wspomnienia z domu rodzinnego – jak się zdaje wyniósł nie najlepsze. Żywił zwłaszcza niechętny stosunek do ojca. W liście do brata już jako początkujący pisarz tak się zwierzał: Wierz mi, że lepiej będzie, być i nie może. Znasz ojca. Sknerstwo posunął do głupoty, do własnego zjadania się [...]. To co powiem nie jest przyjemnym – otóż większego próżniaka ja nie znam na świecie, nie można by nawet przypuszczać, że istnieje – a większego egoisty nawet Balzac by nie wymyślił [...]. Nie myślałem, że jest Ojciec, i to nasz Ojciec, dla którego obowiązki ojcowskie nie istnieją, który wprost nienawidzi własnych dzieci, który tylko myśli o sposobie, jakby się pozbyć wszystkich, jakby zrucić (!) ten ciężar wychowania i opieki z siebie. Jest to potworne, ale niestety prawdziwe i pomyśl, że to wszystko pochodzi z próżniactwa, takiego strasznego, chłopskiego próżniactwa [...]1. A przecież ten portret ojca nie mógł być zupełnie prawdziwy. To prawda, że sprawom rodzinnym i parafialnym nie oddawał się bez reszty. Znajdował bowiem czas na czytanie gazet i czasopism. Kupował również książki, co w środowisku, w jakim żył, było ewenementem i przysparzało mu złośliwych docinków. O przyszłość swoich dzieci jednak się troszczył. To one raczej nie spełniały jego oczekiwań. Dotyczyło to szczególnie wykształcenia synów. Starszy o osiem lat od Władysława Franciszek miał z woli ojca zostać lekarzem. Na trzecim roku studiów medycznych Uniwersytetu Kijowskiego został relegowany z uczelni za działalność w ruchu socjalistycznym, by ostatecznie zostać prowincjonalnym farmaceutą, co rzecz jasna nie odpowiadało ojcowskim ambicjom. Młodszy, Władysław Stanisław, w szkole elementarnej uczył się nieźle, nic więc dziwnego, że rodzice zrezygnowali z wyższych ambicji i pragnęli mu zapewnić jedynie jakiś fach. Okazało się jednak, że i to nie było łatwe. Oddany do zakładu krawieckiego jako terminator ledwie zdobył uprawnienia czeladnicze, zrezygnował z doskonalenia się w tym zawodzie. W roku 1884 za udział w pracy konspiracyjnej zostaje wydalony z Warszawy. Rozpoczyna się w jego życiu okres zmagania się z losem. Marzy mu się kariera aktorska. Wstępuje więc w roku 1885 (pod pseudonimem Urbański) do wędrownej trupy teatralnej. O swej doli aktorskiej tak pisał do siostry Katarzyny: Uwierz mi, że teatr nie jest takim złem, jak go przedstawiają, a ma to dobre, że uczy żyć oszczędnie, trochę za oszczędnie, ale co robić. [...]. Teatr to właściwie moje pole; ma się rozumieć, że teraz muszę się zadowalać rolami drugo i trzeciorzędnymi [...]. Jeślibyś mogła jakie stare po Kostusiu spodnie (nota bene niepotrzebne) mi przysłać [...] to z wdzięcznością przyjmę.2 Rychło okazało się, że życie aktorskie nie jest sielanką. Musiał znosić wraz z głodującą trupą aktorską biedę i upokorzenia. Oburzały go praktyki kierownictwa nie płacącego gaży, intrygi i zawiść środowiska aktorskiego, niski poziom życia umysłowego ziemian i mieszczaństwa. Zdecydował się więc na powrót do rodziców. Skorzystał z protekcji ojca i podjął pracę na kolei. Tu pełnił funkcję robotnika drogowego, dozorującego kilkudziesięciometrowy odcinek plantu kolejowego. Na plancie pracował dwa i pół roku (z krótką przerwą w 1892 r., kiedy to ponownie próbował swego szczęścia na deskach scenicznych).
Ten aktorsko-kolejarski los wzbogacony został o doświadczenia szczególnie osobliwe. Oto ktoś odkrył w nim zdolności medialne. Pewien adept modnej wówczas „wiedzy tajemnej”, niejaki Puszew, nakłonił Reymonta, aby powędrował z nim jako medium na organizowane przez niego seanse spirytystyczne. I ten życiowy epizod przyniósł mu rozczarowanie. Jednak podróże po Niemczech były dla niego niewątpliwie znaczącym doświadczeniem. Najprawdopodobniej w owym okresie dojrzewała w nim świadomość konieczności zajęcia się czymś naprawdę sensownym, odpowiadającym rzeczywistym jego zainteresowaniom i pragnieniom. Tą dziedziną była literatura.
W latach 1881-1883 napisał cały szereg nowel, opowiadań i szkiców. Przychylne krytyki spowodowały, że w roku 1893 przybył do Warszawy, by tu realizować się jako pisarz.
W Warszawie musiał liczyć wyłącznie na siebie. Nie chciał nikogo z rodziny prosić o pomoc materialną. Przez pierwsze lata jego pracy literackiej nadal wiernie towarzyszyć mu będzie bieda. O tych latach tak pisze B. Kocówna: Przyjechał mając majątku walizkę rękopisów, bieliznę zawiniętą w gazetę i maszynkę do papierosów oraz dług l8 i pół rubla (wśród l6 dłużników winien 3 ruble Borynie) zamieszkał przy ulicy Świętojańskiej, dzieląc pokój z murarzem, krawcem i szewcem. Jego „Buty piły wodę jak smoki”. Ubranie się tak prezentowało, że garson u Lourse'a wyprosił go z kawiarni (1894). Pisał w katedrze św. Jana, nie mając własnego spokojnego kąta.3
Książkowy debiut (Pielgrzymka do Jasnej Góry) w roku 1895 również znacząco nie wpłynął na poprawę jego sytuacji materialnej. Jednak przychylna reakcja krytyki była świadectwem sukcesu pisarza. W ślad za nią pojawiają się następne pozycje. I tak w roku 1896 wychodzi Komediantka, a rok później Fermenty. W roku 1897 na rynku czytelniczym pojawia się również tom opowiadań pod tytułem Spotkania. Szczególnie bogaty dla twórczości Reymonta jest rok 1899, kiedy to wychodzi kolejny (po Komediantce i Fermentach) utwór o środowisku aktorskim oraz szkic powieściowy o tematyce chłopskiej Sprawiedliwie. W tymże roku ukazuje się również Ziemia obiecana. Powieść o gwałtownie rozwijającej się Łodzi okazała się niebywałym literackim sukcesem. Mimo to nie zmieniła ona sytuacji materialnej pisarza. W liście do siostry Kazimiery Reymont skarżył się: Cóż mi z tego, z tej głupiej sławy, z tych hymnów pochwalnych czy potępień z portretów, kiedy często gęsto nie mam na obiad, a jak teraz, nie mam wracać za co do kraju. A przecież nie hulam ani się bawię, ani nawet tak żyję, jak powinienem.4 Finansową niezależność uzyskuje pisarz dopiero jako ofiara wypadku na kolei.
Reymont za poradą adwokata wniósł „akcyz” o odszkodowanie. Po zapłaceniu kosztów procesowych otrzymał pokaźną kwotę 33 500 rubli. Mógł wówczas pozwolić sobie na kosztowne leczenie i długotrwały pobyt za granicą. Wkrótce dokonuje również zakupu majątku Charłupia pod Sieradzem, a następnie w okolicach Wrześni w Wielkopolsce. Dopiero w rok po katastrofie, tj. w roku 1901, ponownie próbuje swoich sił jako literat. Napisał kilka drobnych rzeczy do „Tygodnika Ilustrowanego”, „Ilustracji Polskiej”, „Kuriera Warszawskiego” i „Chimery”. Wkrótce ponownie zdecydował powrócić do pisania rozpoczętych jeszcze przed katastrofą Chłopów. Praca nad tą powieścią zajmie mu szmat czasu – od 1902 roku do 1909. Równolegle z chłopską epopeją pisać będzie nowele zebrane później w cyklach: Z pamiętnika (1903), Na krawędzi (1907) i Burza (1908). Z utworów wydanych w tym czasie na szczególną uwagę zasługuje poetycki reportaż pisany pod wrażeniem rewolucyjnych wydarzeń 1905 roku zatytułowany Z konstytucyjnych dni.
Właśnie Chłopi stają się jego dziełem życia. Powieść zyskała rozgłos światowy. Zachęciło to pisarza do dalszej pracy nad utworami o jeszcze większym rozmachu epickim. W latach 1914-1919 publikuje trylogię Rok 1794 (Ostatni sejm Rzeczypospolitej, Nil desperandum, Insurekcja). Wbrew intencjom pisarza utwór ten okazał się artystyczną porażką.
Pomimo że do końca życia był literacko czynny, to jednakże nie udało się mu już stworzyć dzieła, które choć częściowo dorównywałoby Chłopom czy Ziemi obiecanej. Zapewne zadecydowało o tym odejście pisarza od tematyki wymagającej spojrzenia realisty i obserwatora.
W roku 1924 spotkało go zaszczytne wyróżnienie. Oto bowiem jako drugi po Sienkiewiczu polski pisarz otrzymał literacką Nagrodę Nobla. W okresie tym stan zdrowia autora Chłopów szybko się pogarszał. W sierpniu 1925 roku w Wierzchosławicach Wincenty Witos zorganizował uroczystość będącą wyrazem hołdu polskiej wsi dla największego jej piewcy. Niestety, był to już ostatni wielki triumf Reymonta. Wkrótce po śmierci Żeromskiego, w dniu 5 grudnia 1925 roku odszedł kolejny wielki pisarz polskiej literatury.


Geneza utworu

Historycy literatury zgodnie podkreślają, że powstanie Chłopów w okresie Młodej Polski nie było sprawą przypadku. Na genezę tego dzieła wpływ miały zarówno zmiany w strukturze i świadomości wsi polskiej, jak również ówczesne szczególne zainteresowanie chłopem wyrażone lapidarnie przez twórcę Wesela: Chłop potęgą jest i basta. Cała dotychczasowa twórczość Reymonta wydawała się wskazywać, że to właśnie autor Śmierci i Sprawiedliwie jest najbardziej predestynowany do podjęcia tego tematu. Motyw chłopski przewijał się bowiem w jego dziełach wielokrotnie. Pisarz występował w imieniu chłopów, utożsamiał się z przeżyciami ludu, niechętnie odnosił się do cywilizacji miejskiej, formułując zręby własnej filozofii natury.
Umowę o dzieło, którym miała być tetralogia Chłopi, zawarł Reymont z redakcją „Tygodnika Ilustrowanego” jeszcze pod koniec 1897 roku. Kłopoty zdrowotne, a później wypadek kolejowy (13 lipca 1900) spowodowały, że pisanie powieści rozciągnęło się na dziesięć lat. Dzieło miało dwie redakcje zasadnicze. Pierwsza powstała jeszcze przed katastrofą. W liście do Lorentowicza pisał między innymi: Siedzę umyślnie w tej Wiśle, aby się zabrać do „Chłopów”. Byłem już bliski końca. Katastrofa mi przeszkodziła, a teraz przeglądam napisane rozdziały i drę niemiłosiernie-zupełnie; zaczynam na nowo. Zrozumiecie, co to za pewnego rodzaju męczeństwo podrzeć całą prawie książkę, nie skrzywić się i zabrać na nowo do jej napisania. Albo dojrzałem, albo zgłupiałem, że to robić muszę – ale muszę.5 Druga wersja opierała się na pierwszej, ale została kompletnie zmieniona. Powstawała w okresie 8 lat. Druk jej rozpoczęto w trzecim numerze „Tygodnika Ilustrowanego” w 1902 roku. Prenumeratorzy pisma wkrótce otrzymali wydanie książkowe pierwszego tomu (Jesień). Dwa lata później, tj. w roku 1904, wyszła pełna edycja dwu pierwszych tomów (Jesień, Zima). Wydawcy sugerowali Reymontowi, by kolejne dwa tomy ogłosił pod innym tytułem. Proponowano mu nawet korzystniejsze warunki finansowe. Ten jednak nie wyraził na to zgody. Trzeci tom (Wiosna) pojawił się w druku dopiero w 1906 roku, a ostatni (Lato) trzy lata później. Jak podaje zaprzyjaźniony z Reymontem Alfred Wysocki, pisarz pracował nad Chłopami w sposób niesłychanie zdyscyplinowany i planowy. Tak po latach notował wypowiedź autora: Widzicie, jak ja tu orzę. Od dziewiątej do pierwszej, a czasem i cale poobiedzie. Piszę trzecią część „Chłopów”. Szkic mam już gotowy [...] i pokazał mi zeszyt ceratowy, gęsto zapisany i poznaczony niebieskim ołówkiem. Próżniak jestem – mówił Reymont – więc sobie wydzielam na każdy dzień robotę i póty nie wychodzę, póki jej nie skończę. A po obiedzie idę do kawiarni i śmiech to mówić, ale na tych paryskich bulwarach widzę przed sobą moją kochaną wioskę i słyszę jak Antek rozmawia z Hanką albo z Jagusią...6
Sam Reymont wspominał po latach:
Odtąd przeżywałem wewnętrznie każdy rozdział, wydobywałem każdą scenę ze swej duszy. Nieraz wyczerpywało to moje siły doszczętnie. We Francji, gdzie wykończyłem część tej powieści, żona widząc mnie coraz bardziej miernego i bladego wezwała doświadczonego lekarza. – Pan musiał mieć atak epileptyczny? Skąd się to wzięło, co pan w ostatnich dniach porabiał? Trzy dni z rzędu tańczyłem na weselu! –Bo istotnie w ciągu tych trzech dni, pisząc „Chłopów”, wciąż byłem razem z nimi, całą swą istotą wraz z nimi na weselu, opisywałem w myślach, porwany ich pasją taneczną, oddawałem się jej z całym rozmachem, aż do ostatniego tchu.7
Podwaliną pisarskiego przedsięwzięcia Reymonta było zamiłowanie do autentyku. Twórca przeszedł do historii literatury jako niedościgniony kronikarz wiejskiego obyczaju i kultury. Powieść stała się epopeją życia chłopskiego.


Chłopi jako powieść mitologizująca chłopską egzystencję

Podczas lektury Chłopów zwraca szczególną uwagę rozmach epicki dzieła. Pierwsze, co uderza, to bogactwo motywów. Tworzą one wielopłaszczyznowy obraz wsi i życia chłopa. Jak słusznie pisze Maria Rzeuska: W strukturze czasu i przestrzeni w ujęciu człowieka i jego bytowania przebija tendencja artystyczna do zarysowania jak najrozleglejszego i jak najbardziej wyczerpującego obrazu chłopa, środowiska wiejskiego oraz związków, które ich łączą. Jako materiał literacki wciągnął autor wszystkie zdawałoby się motywy: cztery pory roku i związane z nimi prace na roli, przyrodę, obyczajowość, gospodarstwo, gromadę, rodzinę, jednostkę, stosunki towarzyskie, społeczne itd. – słowem zgromadził tego typu elementy artystyczne, z których powstaje zwykle okazała budowla epicka.8 Słusznie przy tym zwrócono uwagę, że utworowi brak perspektywy historyczno-geograficznej. Lipce to jakby skansen, wieś całkowicie odcięta od świata, jakby nieco zawieszona w próżni. Wieś egzystuje sama w sobie, poza historią i przestrzenią. Wprawdzie wiadomo, że Polska żyje w niedoli (Rocho ścigany jest przez carskich żandarmów za działalność patriotyczną), ale motyw ten nie stanowi istotnego składnika utworu, niezbyt ściśle wiąże się z pozostałymi, jego obecność nie ma przekonywającej motywacji artystycznej. Podobnie nieobecna jest również przestrzeń pozaepicka. Ze wsi wyjeżdża się tylko na jarmark do Tymowa, czasem, jak Mateusz, wykonuje się na innej wsi pracę, ale ta rzeczywistość to po trosze „zaświaty”. W ślad za tą przestrzenno-historyczną izolacją idzie pewna niedookreśloność czasu i miejsca wydarzeń. Wprawdzie badacze dzieła usiłowali z dużym przybliżeniem określić rok akcji i topografię Lipiec, ale były to ustalenia wysoce umowne. Zawsze można było postawić autorowi zarzut niekonsekwencji. Dlatego przekonywające okazały się sugestie prof. Kazimierza Wyki9, by na Chłopów patrzeć inaczej – jako na dzieło o tendencjach mitotwórczych, uniwersalistycznych, uogólniających problem egzystencji człowieka, w tym wypadku chłopa, w świecie przyrody. Reymont zamyślił tę powieść jako mitologizację chłopskiego bytowania. Chłopi stanowią syntezę wsi polskiej, jej problemów i spraw, ludzi – ich doznań i przeżyć. Wydarzenia, jakie są obiektem zainteresowania narratora, nie dotyczą jakiegoś konkretnego roku (a ściśle dziesięciu miesięcy) i dających się topograficznie określić Lipiec, ale każdego roku możliwego w ramach wykreowanej rzeczywistości. Świat chłopów to świat mitu – wieczne t e r a z i w s z ę d z i e. Sprawą najistotniejszą dla Chłopów jest według K. Wyki ów problem mitycznego koła nawrotów czasu i przyrody. W tym świecie mitu, którego cząstką jest człowiek, trwa nieustanny porządek natury – kolejne nawroty narodzin i śmierci.


Narrator

Zgodnie z zamiarem epickiej mitologizacji bytu polskiego chłopa Reymont kształtuje narratora. Nie przynależy on do świata przedstawionego (nie jest jednym z bohaterów i nie bierze udziału w wydarzeniach), jest niewidoczny dla odbiorcy. K. Wyka w cytowanej pracy wyróżnił trzech narratorów: 1) stylizatora młodopolskiego, 2) wsiowego gadułę, 3) realistycznego obserwatora. Częstotliwość, z jaką pojawiają się owi narratorzy w utworze, układa się następująco: najczęściej relacjonuje „wsiowy gaduła”, następnie „stylizator młodopolski” o poetycko-inteligenckiej proweniencji i wreszcie (najrzadziej) – „realistyczny obserwator”.
Korzystając z cennych spostrzeżeń K. Wyki, przyjmuje się, że narratorem Chłopów jest jedna osoba wchodząca w trzy wymienione przez badacza role.
Niewiele jest jednak fragmentów w tekście, w których funkcje te miałyby jednoznaczny charakter. Najczęściej realizowane są one łącznie. Przybierają postać określonych form podawczych z nasileniem cech wypowiedzi właściwych poszczególnych narratorom. Każda z tych form podawczo-stylistycznych odwołuje się do innej tradycji w obrębie prozy polskiej. Wsiowy gaduła – do tradycji najdawniejszej, mianowicie do tradycji gawędy, ale z jej lokalizacją w całkowicie nowym dla gawędy środowisku: wieś i chłop. Łącznie z wynikającą stąd odmianą języka na gwarę. Realistyczny obserwator odwołuje się do zasobów prozy polskiej, głównie okresu pozytywizmu [...] dlatego sienkiewiczowski jest powrót lipeckich chlopów.10 Z kolei wprowadzenie „stylizatora młodopolskiego” uruchamia pewne zasadnicze i generalne obroty zegara epickiego, bez których „Chłopi” stanowiliby tylko sumę wiejskich opowiadań twórcy.11 Innymi słowy jest to stylistyczny wyraz związków pisarza z epoką.
Najczęściej jednak: Wsiowy gaduła uruchamia przede wszystkim tok fabularny dzieła, ale bywa też, że uczestniczy w jego rytmie obyczajowo-obrzędowo-liturgicznym. Stylizator młodopolski uruchamia przede wszystkim w obrębie rytmu prac ludzkich sprzęgniętych z przyrodą te obroty zegara epickiego, które dotyczą samej przyrody. Ale uczestniczy on również w toku egzystencjalnym życia i śmierci. Na koniec obserwator realistyczny wszędzie po trochu zaznaczył swą obecność, głównie w toku fabularnym, ale nigdzie w sposób przeważający.12
Narrator Chłopów to opowiadacz głęboko wrośnięty w środowisko wiejskie, żywo zaangażowany w jego sprawy, potrafiący wnikać w myśli i odczucia swoich bohaterów. Pojawia się w różnych funkcjach, które spaja jednolitość stylizacji gwarowej.
W utworze łatwo rozpoznać i wyodrębnić różne rodzaje konwencji stylistycznych właściwych dla literatury realistycznej, symbolicznej i naturalistycznej.


W kręgu chłopskich bohaterów

Bogactwo postaci, trafność i subtelność ich psychologicznego rysunku należy do podstawowych walorów utworu. W powieści poznajemy tłum ludzi, a w tłumie jednostki, na różnych stojące planach, wszystkie wykończone lub naszkicowane stosownie do potrzeby, wszystkie [...] dobrze znajome, niektóre niezapomniane [...] Nie wiadomo, kto tu jest „bohaterem”: czy Maciej Boryna, czy syn jego Antek? czy żona tego ostatniego Hanka? czy macocha i „kochanica” Jagna? A z jaką trafną miarą na swych planach perspektywicznych i użytkowych postawione są postacie niby drugorzędne: Mateusz Gołąb, Kuba, proboszcz, kowal, Rocho, Szymek, Dominikowa, Jagustynka – i kto ich tam zliczy!.13 Łącznie w Chłopach pojawia się około dziewięćdziesięciu postaci. W poszczególnych częściach zmieniają się osoby prowadzące poszczególne wątki. W tomie pierwszym (Jesieni) postacią wiodącą jest bezsprzecznie Maciej Boryna. Wydarzenia koncentrują się wokół jego zamysłu o małżeństwie uwieńczonego weselem. Na tym tle Reymont zaprezentował Antka i Hankę oraz tragedię parobka Kuby Sochy. W kolejnym tomie (Zimie) zdecydowanie maleje rola starego Boryny. Na plan pierwszy wyeksponowany zostaje wątek miłosny Antka i jego macochy Jagny. To oni stają się głównymi postaciami tej części powieści. W tym tomie coraz wyraźniej zaznacza się sylwetka żony Antka, Hanki. Maciej Boryna staje się znaczącym bohaterem dwu epizodów: osobistego, kiedy to usiłuje podpalić bróg, i społecznego, gdy w sporze o las staje na czele gromady.
W Wiośnie główną postacią staje się Hanka. Stary Boryna leży chory, a Antek przebywa w więzieniu. Żyją jakby poza planem wiejskiej społeczności. Maleje również rola Jagny. Istotnym wątkiem dla życia lipeckiej zbiorowości staje się walka z niemieckimi kolonistami.
W ostatniej części (Lecie) nie sposób wskazać postaci jednoznacznie prowadzących akcję. Można tak traktować Antka zmagającego się ze swą miłością, Hankę walczącą o uczucie męża i wreszcie Jagusię przeżywającą swą romantyczną miłość do Jasia organistów, surowo ukaraną przez gromadę.
Ponadto w utworze bardzo mocno zaznaczają swoją obecność takie postaci, jak: Jagustynka, Ambroży, Dominikowa, Mateusz, Szymek, kowal, wójt i inni. W poszczególnych wątkach ich rola zmienia się.
W Chłopach mamy do czynienia z panoramicznym obrazem środowiska, z próbą całościowego ujmowania jego losów. Temu panoramicznemu postrzeganiu służy również wprowadzanie wątków otwartych, opartych na niedopowiedzeniach. I tak np. narrator nie wyjaśnia, dlaczego Antek ożenił się z biedną Hanką Bylicówną, w jakich okolicznościach Boryna zatrudnił Kubę jako parobka. Równie wiele znaków zapytania dotyczy przyszłości. Nie wiadomo, jak zakończy się sprawa Antka sądzonego za zabicie borowego, co tak naprawdę stanie się z Jagną i jej matką Paczesiową, jak ułożą się losy księżyka Jasia itd. Taki sposób komponowania wątków powieściowych był u Reymonta zabiegiem celowym i przemyślanym. Umożliwiał stadne postrzeganie społeczności wiejskiej. Losy postaci dziać się będą dalej. Pojawiać się będą kolejne lata, w których będą się rodzić ludzie, będą przeżywać swoje dramaty, miłości, nienawiści, nadzieje, niepowodzenia itd. Bohaterem nie jest tu bowiem człowiek w swym przemijającym losie, ale gromada. Ona zawsze będzie trwać.

Zbiorowość jako bohater

Na pierwszym planie powieści znajduje się więc zbiorowość, jej życie, obyczaje, praca, normy moralne, świadomość społeczna i narodowa. Zbiorowość staje się często bohaterem prezentowanym bezpośrednio-jako gromada niezróżnicowana osobowo. Mówi się o niej „naród”, „młodź”, „lud”. Gromada występuje jako społeczność religijna podczas nabożeństw w kościele, podczas zbiorowych zabaw czy pracy, w scenie wymarszu na las, wygnania Jagny ze wsi. Wyznacznikiem określającym zbiorowy charakter podmiotu jest swoisty bezosobowy dialog, będący sumowaniem indywidualnie wyrażanych stwierdzeń, ale stanowiący wyraz zbiorowej świadomości. Z takim dialogiem mamy do czynienia w czasie weselnego przyjęcia:
– Wydadzili się, no, no! – dziwili się ludzie.
– Jakże z tysiąc złotych kosztuje wesele...
– Opłaciło się niezgorzej, bo to nie zapisał sześciu morgów!
– Za tę dziecińską krzywdę balują.
– A Jagna siedzi jak ten mruk.
– Maciej za to ślepiami świeci kiej ten żbik!
– Kiej to próchno, moiściewy, kiej próchno!.14
Przedłużeniem tej zbiorowej opinii będzie późniejsza dysputa o szczęśliwym losie Jagusi:
Wzdychały żałośnie i raz po raz któraś z nich rzekła:
– Mój Boże, że to Pan Jezus daje takim, co i nie zasłużyły!
– Umiały sobie pomagać, umiały!
– Juści, zawżdy ten dostanie, któren naprzeciw wyjdzie.
– Czemu to wasza Ulisia nie wyszła?
– Bo się Boga boja i w poczciwości żyje.
– I drugie też bez to samo.
– A inszej to naród nie przepuści, niech choć ten razik spotkają ją po nocy z jakim chłopakiem, a już we świat na ozorach poniesą.
– Taka to ma szczęście...
– Bo wstydu nie ma.
Zbiorowość nie jest u autora Chłopów jedynie tłem dla wyodrębnionych indywidualnie postaci, ale stanowi trwały układ odniesienia określający sytuację poszczególnych bohaterów w życiu wsi, jak również ich opinie i odczucia emocjonalne. Dzieje się tak nawet wówczas, kiedy bohaterowie buntują się przeciw tej zbiorowości.
Poczucie więzi z gromadą i poczucie osobowej odrębności – to obszar, w którym rozgrywa się życie duchowe Reymontowskich bohaterów. Nie zawsze bowiem gromada jest jednością. Owszem, bywają momenty, kiedy cała wieś tworzy zwartą całość, np. podczas wyprawy na las, a nawet w czasie wypędzania Jagusi, ale częściej uzewnętrzniają się czynniki dezintegrujące. Takim podstawowym czynnikiem jest stopień zamożności i zróżnicowanie majątkowe. W Lipcach żyją bogacze i wyrobnicy, ich los układa się różnie. Rzutuje to bezpośrednio na stosunki międzyludzkie i pozycję poszczególnych bohaterów w gromadzie. Często przybierają one postać różnorodnych konfliktów: rodzice – dzieci, konflikty pokoleniowe, sąsiedzkie, między dworem a wsią, między nacjami itp.
Gromadę jako siłę wrogą postrzega nie tylko Antek „wypominany” przez księdza z ambony za cudzołóstwo, ale i Jagustynka jawnie nienawidząca otoczenia. Jednak to z jej ust padają znamienne słowa wskazujące na niemożność życia poza gromadą: Człowiek jeno z biedy da czasem folgę ozorowi, ale w sercu co inszego siedzi, że czy chce, czy nie chce, a z drugimi radować się musi albo i smucić... Nie poradzi żyć z osobna, nie...
Bo mimo wszystko gromada lipecka stanowi spójność i jedność. Dostrzec to można w scenie sporu o las i w walce z kolonistami niemieckimi. Tam, gdzie chodzi o interes gromady, akceptuje się nawet czyny moralnie wątpliwe. Oto np. kiedy Niemcom z Polesia padły krowy, to na uwagę któregoś z chłopaków, że to za sprawą kogoś z ludzi, skądinąd zacny Kłąb reaguje zdecydowanie: Głupiś kiej but! Na paskudnika pozdychały, wiadomo... Obcy jawią się jako siła wroga gromadzie, dlatego wobec nich akceptuje się milcząco inny rodzaj moralności. Szczególnie jaskrawo zamanifestuje się okrutna mściwość gromady podczas pożaru folwarku na Podlesiu. Da ona również znać o sobie w scenie samosądu nad Jagusią.
Służy to podkreśleniu nadrzędnej roli gromady jako najwyższego sędziego i czynnika opiniotwórczego, wytwarzającego pewien ponadczasowy trwały układ. W tym układzie chłopi lipeccy żyją według starych norm obyczajowych i moralnych. Tylko takie potraktowanie gromady mogło stać się czynnikiem mitotwórczym, odsłaniającym oblicze polskiej wsi w jakimś bezczasie historycznym.

Kreacje osobowe wybranych postaci

Umiejętność stadnego spojrzenia na społeczność lipecką szła u Reymonta w parze z mistrzostwem indywidualnego ujmowania postaci. Autor Chłopów potrafi nadać rysy indywidualne nie tylko najważniejszym z punktu widzenia rozwoju akcji bohaterom, lecz także osobom drugo- i trzecioplanowym.

Maciej Boryna

Postać Macieja Boryny potraktowana została w sposób realistyczny, z tym, że Reymont dokonał jej monumentalizacji, stylizując ją na chłopa-Piasta. Julian Krzyżanowski tak pisał o nim:
Tyle w nim siły woli, tyle panowania nad sobą, tyde poczucia własnej wartości nakazującego mu się z nieszczęściem, którego sobie lekkomyślnie napytał, ukrywać, by nie dostał się na niestrudzony pytel plotkarskich języków. Kreacja, w postępkach codziennych ujęta na sposób homerycki, w czasie długiej choroby ulega przekształceniu, chłop mający coś z króla Piasta nabiera blasków „świątka” symbolizującego trwały związek z ziemią, z której wyszedł, na której żył, do której nieuchronnie wrócić musi.
Boryna wyróżnia się spośród lipeckiej gromady nie tylko zamożnością, ale siłą charakteru, pracowitością, statecznością i zaradnością. Posiada też ewidentne cechy przywódcze. Wieś faktycznie darzy go większym zaufaniem niż wójta. To on stanie na czele gromady podczas sporu o las. Poznajemy go w momencie, kiedy to w wieku 58 lat (a więc u schyłku życia) po raz trzeci chce zawrzeć związek małżeński z młodziutką, bo dziewiętnastoletnią, Jagną. Jest to związek z namiętności i z rozwagi, bowiem pole matki Jagny przylega do jego pola. Ożenek ten wyrabia w nim poczucie bycia gospodarzem „pełną gębą”, by nikt nie ośmielił się myśleć, że powinien do dzieci iść na „wycug”. Owo wyrachowanie i egoizm będą mu towarzyszyć również w innych sytuacjach. Dla interesu gotów nawet złączyć się z dworem przeciwko chłopom. Znamienna jest tu odpowiedź dana Rochowi, który namawia Borynę, by interweniował u dziedzica w sprawie zatrudnienia biedoty wiejskiej. Boryna mówi wprost:
Mam co innego na głowie. To i płakał nie będę, że tam który Wojtek czy Bartek nie ma co do gęby włożyć, księdzowa to sprawa, nie moja. Dość wygodnym wytłumaczeniem jest dla niego przekonanie, iż [...] już takie urządzenie boskie jest, to widzi mi się i ostatnie, że jeden ma, a drugi wiater na polu łapie.19
W psychice Boryny egoizm łączy się z silnym poczuciem solidarności z gromadą, a wyrachowanie z odwagą i siłą charakteru. Zdaje sobie sprawę, że dla chłopa praca jest podstawą sensu egzystencji. Dlatego kiedy spostrzeże, że Hanka ma charakter i jest „robotna”, zmienia do niej swój stosunek i traktuje ją wreszcie jak prawdziwego członka rodziny.
Znamienne jest jego zachowanie w sporze o las. Dość długo stara się rozwiązać konflikt polubownie, ale zna granicę kompromisu. Zaryzykuje rozprawę, którą przepłaci zdrowiem i życiem, decydując się na czynną obronę interesów wsi jako jej przywódca.
Urażony w swojej godności i ambicji męża i posiadacza Boryna staje się zdolny do zbrodni. Tylko przypadek sprawia, że przyłapani w brogu kochankowie, syn Antek i żona Jagna, uchodzą z życiem. Jest więc postacią złożoną, pełnokrwistą, nie wolną również od śmieszności i małostkowości. Na szereg jego słabostek Reymont patrzy z humorem. Właśnie dzięki takiemu potraktowaniu tej postaci jej rysunek psychologiczny jest artystycznie przekonywający i spójny.

Antek

Syn Macieja Boryny, Antek, w momencie rozpoczęcia akcji utworu jest już człowiekiem dojrzałym. Żyje z niekochaną kobietą, Hanką. Ma poczucie, że jest wyrobnikiem u ojca. Uważa, że owdowiały ojciec powinien mu przekazać gospodarstwo, Jego wielką miłością jest piękna Jagusia. W momencie, kiedy jego 58-letni ojciec pragnie ją poślubić, rodzi się w nim przemożna nienawiść do tego, który chce mu zawłaszczyć kochaną kobietę i odebrać na dodatek 6 morgów, które prawem dziedziczenia miały do niego przynależeć. Miłość i konflikt z ojcem wprowadzają go w stan wręcz chorobliwy. Zupełnie zapomina o obowiązkach ojca i męża. Ciężar troski o los rodziny spada na barki płaczliwej Hanki. Hardość i duma przysłaniają mu fakt, że żona pracuje ponad ludzkie siły. Jednocześnie uważa, że jej zabiegi o pracę dla niego i pożywienie dla rodziny nie powinny być formą jakichkolwiek poniżeń, zwłaszcza wobec ojca. Jego pomysł na życie, by „pójść, gdzie oczy poniosą”, okazuje się chwilowym zrywem. Nie potrafi oderwać się od świadomości, że musiałby przede wszystkim opuścić Jagnę. W istocie żeruje na zaradności życiowej Hanki. Jednak uległość wobec jej woli uzewnętrznia dopiero wówczas, kiedy kompromituje się jako mąż i ojciec rodziny.
W jego charakterze nietrudno dostrzec cechy ojca: porywczość, skłonność do bójek, upór, dumę i hardość, a także silnie rozwinięte poczucie własności. Pomimo pozorów lekceważenia opinii innych, boleśnie odczuwa niechęć środowiska i izolację spowodowaną związkiem z macochą. W końcu dochodzi do wniosku, że normy określające współżycie w gromadzie i dla niego są nadrzędnym nakazem. Pomimo niewygasłego uczucia do Jagny nie ma odwagi przeciwstawić się woli tłumu żądającego zemsty na niej. Antek powiada:
W gromadzie żyję, to i z gromadą trzymam! Chceta ją wypędzić , wypędźta; a chceta se ją posadzić na ołtarzu, posadźta! Zarówno mi jedno! Nie chce narazić się zbiorowości, bo ma świadomość, że z racji pozycji majątkowej (czuje się już dziedzicem starego Boryny) do niego należeć będzie przywództwo w gromadzie, a przewodzić to znaczy równocześnie być rzecznikiem woli gromady. Jest to dowód jawnej akceptacji reguł wiejskiej moralności. Tak więc członek gromady, mąż, ojciec i gospodarz przezwycięża w nim namiętnego kochanka.

Hanka

Nie jest to postać gotowa, w pełni ukształtowana. Jej osobowość rozwija się wraz z wydarzeniami. Początkowo jest kobietą płaczliwą i rozlazłą. Ogromnie boi się Antka – ...bo nic to nie było u niego kląć albo zbić z leda powodu. Podobne lęki odczuwa przed jego ojcem, który traktuje ją lekceważąco (Hanka kiej ta ćma łazi, a choruje jeno i tyle zrobi, co ten pies zapłacze...).
Taką nieporadną wypędza Boryna wraz z Antkiem z domu. W tym momencie rozpoczyna się nowy etap w jej życiu. Ciężka sytuacja materialna po przeniesieniu się do ojca Bylicy, poczucie tragizmu zdrady zadurzonego w Jagnie Antka nie załamują jej jednak, a wręcz przeciwnie – wyzwalają w niej niespodziewaną energię. Ma świadomość, że bieda łacniej przekuwa człowieka niźli kowal żelazo. W innym miejscu powiada o sobie: Tak się czuję kiej wdowa, to juści, że już sama muszę się potrubować o dzieciach i o wszystkim. Znamienna jest jej reakcja na wymówki Antka, że przyjęła od starego Boryny pieniądze i żywność. To już zgoła inna postać:
Hanka jakby się naraz wściekła, zalały ją wspomnienia krzywd, że buchnęła nagłym wezbranym potokiem wypominków i żalów wiecznie tajonych, nie darowała mu już nic, nie przepomniała ani jednej przewiny, ani jednego zła, a jeno biła w niego zapamiętałością kieby tymi cepami, że bych mogła – zabiłaby na śmierć w tej minucie!...
Antek, tak niegdyś skory do klątw i bicia, ucieka przed jej gniewem i wściekłością z domu.
Podczas choroby Macieja i pobytu Antka w więzieniu ujawniają się jej zdolności gospodarsko-organizacyjne. Pod względem charakteru, przedsiębiorczości i zaradności, energii okazuje się prawdziwą gospodynią, być może przyszłą podporą rodu Borynów. To ona bierze na siebie odpowiedzialność głowy domu. Widać w niej zapobiegliwość i chytrość nowobogackiej świeżo upieczonej władczyni olbrzymiego gospodarstwa. Czasami przybiera to formę niesamowitego skąpstwa. Wystarczy przypomnieć tu krótki dialog, jaki wywiązuje się między nią a Józką:
– [...] Usmażyć to jajków Antkowi?
– A usmaż, jeno słoniną nie szafuj.
– Żałujecie to?
– Zaśby. Ale co to tłusto, to może być i Antkowi niezdrowo.
Godny podkreślenia jest również fakt, że nienawidząc Jagny, którą traktowała jako źródło swych małżeńskich niepowodzeń, potrafiła pierwsza wyciągnąć rękę przed wyruszeniem na pielgrzymkę do Częstochowy. Wzięła ją również w obronę po „wypomnieniu” jej przez księdza, jako żonę Boryny, a więc kobietę swojego rodu.
Podobnie jak Boryna nie jest postacią schematyczną, tuzinkową. To jedna z najświetniejszych kreacji kobiecych w polskiej literaturze.

Jagna

To wiejska piękność: ... a piękna, biała na gębie, a urodna kiej jałowica.
Była jedyną córką starej wdowy Paczesiowej i siostrą Jędrzycha i Szymka. Matka krótką ręką trzymała synów, zaś Jagna była jej oczkiem w głowie. Zupełnie nie dorosła do małżeństwa. Żoną Boryny została z woli matki. Kiedy ją pyta Paczesiowa, czy chce wyjść za Borynę, zdobywa się jedynie na zgoła infantylną odpowiedź:
– Mnie to wszystko jedno, każecie, to pójdę... wasza w tym głowa, nie moja... – mówiła cicho, wsparła czoło na kądzieli i zapatrzyła się w ogień bezmyślnie i słuchała wesołego trzaskania gałązek. Ten czy tamten , wszystko było jej zarówno...
Jest osobą jakby nieprzystosowaną do życia w gromadzie. Na tle środowiska to kobiecy „odmieniec” – natura roślinna, wegetatywna bierna. W jej rysunku Reymont raz po raz podkreśla swoistą niedookreśloność, nastrojowość natury.
Zapatrzyła się znowu w okno, bo poczerniałe, zwiędłe georginie, kołysane przez wiatr, zaglądały przez szyby, ale wnet zapomniała o nich, zapomniała o wszystkim, nawet o sobie samej, zapadła w takie prześwięte bezczucie, jak ta ziemia w jesienne martwe noce – bo jako ta ziemia święta była Jagusina dusza – jako ta ziemia. Leżała w jakichś głębokościach nie rozeznanych przez nikogo, w bezładzie marzeń sennych – ogromna a nieświadoma siebie – potężna, a bez woli, bez chcenia, bez pragnień – martwa a nieśmiertelna, i jako tę ziemię brał wicher każdy, obtulał sobą i kołysała i niósł tam, gdzie chciał... i jako tę ziemię o wiośnie budziło cieple słońce, zapładniało życiem, wstrząsało dreszczem ognia, pożądania, miłości...
Tę niedookreśloność i niejasność własnych pragnień wyraża bezpośrednio w rozmowie z Antkiem:
...taka cichość we mnie rośnie, kieby śmierć przy mnie stojala, a tam mnie cosik porywa, tak ponosi, że tego nieba bym się uwiesiła i z tymi chmurami poniesła w świat.
Równie skomplikowane są jej pragnienia miłosne. Zmysłową miłość do Antka pomnaża sielankowo-poetyckim zadurzeniem w Jasiu. To urodzona artystka przeżywająca intensywnie muzykę organów, wzruszającą opowieść literacką Rocha czy piękno wiosennego krajobrazu. Sama zresztą posiada pewne uzdolnienia artystyczne, robiąc piękne wystrzyganki i kraszanki. Obca jest jej naturze pogoń za bogactwem. Wielokrotnie w dobitny sposób podkreśla swą obojętność i lekceważenie dla spraw materialnych. Znamienny jest tu jej gest podarcia zapisu i rzucenia go pod nogi Hanki.
Dramat Jagny, zakończony wygnaniem ze wsi, wynika z jej odmienności. Wieś chciała mieć swoje środowisko. Jagna zapłaciła przede wszystkim za życiowe niepowodzenia wójtowej i organiściny.

Kuba

Kuba pojawia się tylko w pierwszym tomie. To postać o wyraźnie zarysowanej sylwetce. Reprezentuje przekonanie o „duszy anielskiej” polskiego ludu.
To powstaniec z 1863 roku, którego gront stryje wzieni, posiadający dumę rodową. Czuje się gospodarskim synem. Swój los parobka przyjmuje z chrześcijańską pokorą, jako „zrządzenie boskie”. Niezwykle wzruszająca jest historia jego dramatu. Z czystej życzliwości ofiarował księdzu kilka upolowanych kuropatw. Ten niespodziewanie dał mu tylachna pieniędzy, czyli złotówkę. Nie przyzwyczajony do właściwego wynagradzania za swą ciężką pracę wpada w sidła podszeptów Jankiela, że dzięki polowaniu może zarobić dużo grosza. Zaopatrzony w strzelbę przez karczmarza Żyda rozpoczął kłusowanie na pańskim polu i w lesie. Kuba nigdy by się nie ośmielił wziąć cudzego (zwymyślał Jankiela, kiedy ten mu proponował pokątną sprzedaż owsa podbieranego koniom), a mimo to podejmuje ryzykowną wyprawę na zwierzynę. Po prostu własność dziedzica traktuje trochę jako niczyją. Podczas jednej z pierwszych wypraw zostaje postrzelony. Przerażony konsekwencjami nie wie, jak się zachować. Prosi o pomoc Jagustynkę i Jambrożego. Ten ostatni radzi mu, by szybko szedł do szpitala. Czeka go amputacja nogi, jest już bowiem za późno na inną pomoc. Lęk przed szpitalem jest większy od okrutnego samobójczego samookaleczenia się. Kuba ucina sobie nogę i wykrwawiony umiera.
Boryna doceniał jego pracowitość. Tak o nim myślał, gdy Kuba zażądał podwyższenia zasług:
...bo Kuba wartał i więcej, robotny parob, choćby i za dwóch, gospodarskiego nie ruszył i o inwentarz dbał więcej niźli o siebie, a choć kulawy i mocy wielkiej nie miał, ale na gospodarstwie się znał.
Wzruszający jest moment, w którym Kuba, stawiając warunki prosi Borynę, by nie sprzedawał źrebicy: ...przy mnie się ulęgla... kożuchem moim przyodziewałem, żeby nie przemarzła [...] złoto, nie źrebica... Z braterską troskliwością odnosi się do Walka. Nie ma w nim śladów egoizmu, a głęboka religijność ma wiele z franciszkańskiej pokory i umiłowania wszelkiego stworzenia.

Jagustynka

Znakomitą kreacją osobową jest Jagustynka. To osoba niezwykle spostrzegawcza i inteligentna. Jej spojrzenie na świat wykoślawiła krzywda, jakiej doznała od własnych dzieci. Wszędzie tropi fałsz, złośliwość i podstęp. Potrafi intrygować i być złośliwą. Jest to rodzaj odwetu na innych za swoją niedolę. Nie jest to istota z gruntu zła. Ileż bowiem w niej szczerej radości, gdy dowie się o powrocie chłopów z więzienia. Jej osobowość to osobowość pozorna, udawana. W skardze nad ludzką biedą i cierpieniem odsłania się jej prawdziwe oblicze:
– Tyle się już ludzkiej biedy najadłam, że mnie w końcu do cna rozebrało. Człowiek nie kamień, broni się przed sobą choćby to złością na cały świat, ale się nie obroni, przyjdzie taka pora, co już nie zdzierży więcej i w ten piasek dusza mu się rozsypie żałosny.


Streszczenie, czyli opowieść o życiu w lipeckiej gromadzie

Jesień

Powieść rozpoczyna się pozdrowieniem księdza przez Agatę, krewniaczkę Kłębów, udającą się na żebry. Oto bowiem zbliża się czas, w którym może być ciężarem dla całej rodziny. W „świecie” wyżywi się i być może coś użebrze. Z czterech pierwszych rozdziałów tworzących ciąg spójnych wydarzeń wynika, że jest to piątek po południu, nieokreślonego bliżej roku, pod koniec września. Obejmują one wypadki, które rozegrały się do niedzieli włącznie. Ksiądz daje staruszce złotówkę, ta uszczęśliwiona odchodzi. Następnie na drodze księdza pojawia się dziewczyna prowadząca krowę do byka jakiś Żyd szmaciarz i ślepy dziad, prowadzony przez tłustego kundla na sznurku. Mijają go jeszcze inni, wszyscy darzą go szacunkiem i bojaźnią różnie manifestowaną. Dochodzi wreszcie do Borynowego pola, gdzie odbywają się wykopki ziemniaków. Rozmowy podczas tej pracy są źródłem wiedzy o wsi. Dużo plotkuje się o pięknej „kiej dziedziczka” Jagusi. Wśród pracujących znajduje się również synowa Macieja Boryny, Hanka. Zostaje ona w pewnym momencie zawołana do chorej krowy teścia. Wkrótce do domu z „sądów” powraca gospodarz, Maciej Boryna. Decyduje się dorżnąć zdychające zwierzę, by w ten sposób pomniejszyć stratę. Przyczyną „zlachania” się krowy było zachowanie się karbowego, który ją zbyt mocno przepędził z dworskiej szkody. Pastuch Walek nie potrafił jej należycie upilnować. Boryna zamierza procesować się z dworem o tę szkodę. Następnie gospodarz wściekły z powodu tego niepowodzenia idzie się zdrzemnąć. Wydaje przedtem polecenie synowi Antkowi, by gacił chałupę.
Polecenia te rozdrażniają Antka. Czuje się upokorzony zależnością: Śpią se kiej dziedzic, a ty parobku rób. Po drzemce stary Boryna idzie do wójta. Tu dowiaduje się, że został pozwany do sądu przez byłą służącą Jewkę, która twierdziła, że Boryna jest ojcem jej dziecka. Wójtowa prosi go do wspólnego posiłku. Jest to dowód uznania wójta dla pozycji i zamożności Boryny w środowisku. W trakcie wspólnej pogawędki wójt namawia Borynę do ożenku.
Wcześniej bowiem czytelnik dowiedział się o Macieju Borynie, że jest wdowcem, na wiosnę zmarła mu druga żona. Maciej twierdzi, że w jego wieku (ma 58 lat) niełatwa to decyzja. Wójtostwo wysuwają nawet propozycję kandydatki na żonę. Okazuje się nią owa piękna Jagna, o której rozmawiano na kartoflisku. Widać zasiali w nim ziarno niepokoju, bo wracając do domu celowo przechodzi obok domu Jagny. Zaczyna myśleć o dziewczynie i jej pięciu morgach leżących obok jego pola.
Następnego dnia, tj. w sobotę, Boryna udaje się do Tymowa na rozprawę. Przed wyjazdem, jak prawdziwy gospodarz, wydaje szczegółowe polecenia domownikom. Przejeżdżając obok pola Paczesiów (bo z tej rodziny była Jagna), pożądliwie spogląda na ich grunta. Po drodze mija również las. Jest to moment, który pozwolił Reymontowi na wprowadzenie wątku sporu z dworem o tzw. lasy serwitutowe, stanowiące wspólną własność dziedzica i chłopów.
Następnie obserwujemy Borynę w sądzie. Tu przed rozprawą Boryny odbywa się humorystyczna scena, w której przesłuchiwany jest lipecki złodziejaszek, Kozioł. Jego tłumaczenia dotyczące kradzieży świni u Dominikowej (matki Jagny) wzbudzają szczery śmiech. Rozprawa Boryny kończy się niczym. Stary Maciej domyśla się, że ktoś namówił Jewkę, by mu dokuczyć. Wracając do wsi, zaprasza do wspólnej jazdy Paczesiową. Rozmowy dotyczą spraw lipeckich. Między innymi rozmawiają o wójcie, którego warunki materialne dziwnie jakoś na „urzędzie” uległy szybkiej poprawie. Dominikowa napomknęła również, czy Maciej nie myśli o trzecim ożenku. To dzięki niej Boryna uzyskuje pewność, że jeśli zrobi zapis, najpierwsze się nie przeciwią.
Czwarty rozdział obejmuje wydarzenia dziejące się w niedzielę. W toku narracji pojawia się postać parobka Kuby. Przed nabożeństwem Kuba schował kilka ptaków pod kapotę i poszedł do księdza, by mu je ofiarować. Za pochodzące z kłusownictwa kuropatwy otrzymuje według jego mniemania niewiarygodnie dużo pieniędzy (złotówkę). Wprawia to go w podniosły nastrój do tego stopnia, że podczas mszy pcha się między najpierwszych gospodarzy, by złożyć ofiarę na tacę. Takie zachowanie parobka budzi oburzenie, ponieważ łamie on zasadę, zgodnie z którą nawet w kościele każden ma swoje miejsce.
Po nabożeństwie dochodzi do kolejnej sprzeczki między Boryną a synem Antkiem. Antkowie czują się wykorzystywani, traktowani wyłącznie jako siła robocza w gospodarstwie starego.
Kuba po nieudanej próbie drzemki poobiedniej (jest podniecony możliwością zarobienia dużych pieniędzy na kłusownictwie) idzie do karczmy. Tam Żyd Jankiel (karczmarz) składa zamówienie na kuropatwy po znacznie korzystniejszej cenie, niż Kuba uzyskał od księdza. Jednocześnie przebiegły karczmarz sugeruje mu, by spróbował upolować grubszą zwierzynę. Ofiarowuje mu przy tym możliwość zaopatrzenia w broń i proch. Dochodzi do kłótni, ponieważ rozmowa ta staje się dla Jankiela okazją do ubicia innego interesu. Proponuje, by Kuba sprzedawał u niego podkradany koniom owies. To budzi zdecydowany sprzeciw parobka. Jest na to za uczciwy. Podniecony wydarzeniami dnia i rozwścieczony na karczmarza Kuba upija się do nieprzytomności.
Rozdział V rozpoczyna się opisem „coraz głębszej” jesieni. Ruch we wsi powoli się zmniejsza, mieszkańcy coraz częściej udają się na jarmark do Tymowa. Na ten ostatni przed Godami, „na świętą Kordulę” lipczanie szykowali się należycie [...]. Już na parę dni przedtem deliberowano po wsi, co by się sprzedać dało, czy z inwentarza, czy z ziarna albo też z drobnego przychówku.
Jarmark jest wielkim wydarzeniem w życiu mieszkańców Lipiec. Boryna wyrusza pieszo w nadziei, że po drodze się do kogoś przysiądzie... Istotnie tuż za karczmą dopędził go organista i Maciej wsiadł do niego na bryczkę zaprzężoną w parę tęgich koni. Podczas ich rozmowy pojawia się postać syna organistów, Jasia, edukowanego na księdza (postać ta wróci ponownie w powieści w wątku romansowym związanym z Jagną). Kolejne fragmenty utworu przynoszą barwny i szczegółowy opis jarmarku. Podczas niego narrator relacjonuje kilka scen z udziałem Boryny. Spotyka on między kramami Jagnę, kupuje jej wstążkę i ofiarowuje barwną chustkę kupioną początkowo dla Józi. Następnie dochodzi do ostrej wymiany zdań między nim a zięciem, kowalem. Sprytny zięć usłyszał obietnicę otrzymania od Boryny cielaka, jednocześnie dał mu do zrozumienia, że oboje z żoną nie byliby przeciwni trzeciemu ożenkowi starego Macieja.
Rozdział VI otwiera poetycki opis deszczowej jesieni. W tym czasie Cała wieś była zajęta wycinaniem i zwożeniem kapusty... Dotyczyło to także Dominikowej. Miało się już pod wieczór. Jagna pracuje znacznie lepiej niż bracia Szymek i Jędrzych. Gdy podpierając wóz ramieniem (jest bowiem nadzwyczaj silna), wraca do domu, spotyka ją Antek, namawia, by w niedzielę wieczorem przyszła „na muzykę” do Kłębów. Wieczorem do domu Dominikowej przychodzi Jambroży. Wstąpił ostrożnie wybadać, czy Boryna może „przysłać z wódką”. Dominikowa, jak to w zwyczaju, odrzekła, że „zrękowiny nie ślub” i wyraziła zgodę. Dla Jagny wola matki jest najważniejsza: Mnie ta wszystko jedno, każecie, to pójdę... Następnie do Paczesiów przychodzi Józka z zaproszeniem dla Jagny, by nazajutrz przyszła na obieranie kapusty.
Następny dzień obejmujący VII rozdział, to głównie opis obyczaju szatkowania kapusty. Pracującym towarzyszy muzyka, panuje atmosfera wesołości i humoru. W towarzyskim plotkowaniu prym wiedzie Jagustynka. Nieco refleksji wprowadza piękna opowieść Rocha o Panu Jezusie. Autor tej opowieści, postać nieco tajemnicza, co trzy lata pojawia się w Lipcach uczy wiejskie dzieci. Po spotkaniu Antek w tajemnicy przed innymi ludźmi odprowadza Jagnę do domu. Narrator powieści informuje: Objął ją wpół mocno i tak przytuleni do siebie zginęli w ciemnościach.
Rozdział VIII rozpoczyna się informacją, iż: Nazajutrz gruchnęła po Lipcach wieść o Borynowych zmówinach. Wójt miał być dziewosłębem. Kojarzenie pary to swoisty rytuał pociągający za sobą ciąg określonych zachowań. Po przyjściu swatów z wódką do Dominikowej toczy się rozmowa wg określonych reguł współtowarzyszących zaręczynowym obyczajom. Dominikowa z początku udaje, że nie domyśla się celu odwiedzin dziewosłębów. Swaci przychodzą z wódką, rozpoczynają rozmowę o pogodzie. Po przejściu do sprawy zasadniczej przy wymianie uprzejmości Dominikowa walczy o interesy materialne córki. Po ugodzie idą „przepić” do karczmy, gdzie czeka na nich Boryna. W karczmie na zakończenie zmówin Boryna i inni mieszkańcy Lipiec dowiadują się, że dziedzic sprzedał porębę na Wilczych Dołach. Wywołało to wśród nich ogromne poruszenie.
Kolejne rozdziały (IX i X) obejmują wydarzenia dziejące się w okolicach dnia zadusznego. Boryna dokonuje zapisu sześciu morgów na rzecz Jagny. Antek z tego powodu i dlatego, że ojciec odbiera mu ukochaną kobietę, gorzał w mękach. Prosi o radę księdza. Ten odradza walkę z ojcem. Podobnego zdania jest i kowal. Pomimo tych rad dochodzi do bójki z ojcem. Rozwścieczony Boryna wyrzuca Antków ze swego gospodarstwa.
W dwu ostatnich rozdziałach Jesieni narrator opowiada o przygotowaniach do wesela i o samej uroczystości. Na tym tle rozgrywa się również dramat postrzelonego Kuby. Wesele Boryny jest okazją do zaprezentowania zwyczajów ludowych. Podczas hucznego wesela prócz tańców i przyśpiewek toczą się również poważne rozmowy. Dotyczą one sporów o las, nadmiernych podatków, otwarcia szkoły itd. Podczas oczepin panny weselnicy nie żałują grosza – zebrano aż trzysta złotych (tyle warta była krowa, która padła Borynie).
W czasie, gdy w domu Boryny trwa okazałe wesele, na barłogu w stajni dogorywa Kuba, postrzelony podczas kłusowania w dworskim lesie. Nic nie może mu poradzić Jagustynka i Jambroży przywołany przez Walka. Jambroży jedyny ratunek dla Kuby widzi w amputacji nogi, radzi więc udać się do szpitala. Zrozpaczony Kuba panicznie boi się szpitala. Sam obcina zgangrenowaną nogę. Wkrótce wykrwawiony umiera. Przed śmiercią rozpacza, że nie może najeść się do syta smakowitych potraw weselnych.

Zima

Część ta rozpoczyna się poetyckim opisem nadchodzącej zimy, zmian spowodowanych tą porą roku. Narrator swą uwagę kieruje następnie na warunki bytowania rodziny Antka. Opis chałupy Bylicy jest niezwykle dokładny, niemal naturalistyczny. Brak w niej podłogi, jest tylko gliniaste klepisko pokryte warstwą śmieci, brudu i błota. Dziury w ścianach łatane są mieszaniną nawozu, gliny i słomy. Część zamieszkana przez ludzi oddzielona jest od części dla zwierząt jedynie cieniutką ścianą oblepionego chrustu. W pomieszczeniach zajmowanych przez Hankę i jej kłótliwą siostrę Weronikę panuje przejmujący ziąb. Domownikom doskwiera również brak pożywienia. Hanka nie może skorzystać z pomocy Boryny, ponieważ Antek zabrania jej przyjmowania czegokolwiek (przybyłą z jedzeniem Józkę przepędził). Antek przeżywa gorycz podwójnego skrzywdzenia przez ojca oraz jawnego potępienia go przez wieś. Nikt ich nie odwiedza.
Równie trudne chwile przeżywa Hanka. Nie tylko odczuwa gorycz odsunięcia się męża, utraty dotychczasowej pozycji społecznej, ale przede wszystkim nie ma co dać dzieciom jeść. Lękliwie przygląda się przeżyciom Antka, który niekiedy zagląda również do karczmy. Decyduje się więc na sprzedaż wniesionej w wianie krowy. Podejmuje dodatkową pracę, biorąc do przędzenia wełnę od organistów. Prosi również o pracę dla Antka u młynarza. Od niego dowiaduje się, że Antek nadal romansuje z Jagną. Dotkliwym dla niej ciosem jest wiadomość, że jej mąż, broniąc dobrego imienia Jagny, dotkliwie pobił Mateusza.
Zbliża się Boże Narodzenie. Poprzedzają je powszechne porządki i przygotowywanie posiłków. Po przedświąteczne zakupy Boryna jedzie nawet do miasta (już z nowym parobkiem, Pietrkiem). Podczas pieczenia świątecznych strucli do Jagny przychodzi z opłatkiem księżyk Jasio. Dowiaduje się od niego, że u Antków bieda aż skrzypi.
Boryna jest coraz bardziej zakochany w Jagnie: ...cięgiem chodził za nią rozmiłowanymi oczami i kieby przed weselem, słodkie słówka wciąż prawił, a jeno o tym myślał, czym by się jej jeszcze przypochlebić. Niestety, nie było to uczucie odwzajemnione, ponieważ Jagna nie dbała o jego kochanie [...] jakaś mroczna była, zniecierpliwiona jego amorami, zła, wszystko ją drażniło... Ustawicznie myślała o Antku. W wigilijny wieczór Borynowie w towarzystwie Dominikowej, synów, służby Rocha, Jagustynki spożywają wieczerzę, przestrzegając obowiązujących obyczajów.
Długotrwały spór z dworem wchodzi w decydującą fazę. Do Boryny przychodzi delegacja gospodarzy, prosząc go, by określił swoje stanowisko w tym sporze. Boryna nie jest z nimi w pełni szczery. Objawia się w tym jego wyrachowanie – liczy, że być może dziedzic będzie się porozumiewał z każdym osobno. Liczy, że przy okazji może coś więcej wytarguje za padniętą krowę. Mieszkanie Borynów odwiedza dawny powstaniec, pan Jacek – brat dziedzica. Wypytuje o Kubę, który był niegdyś jego towarzyszem walki, a nawet ocalił mu kiedyś życie. Dowiaduje się o jego śmierci, idzie na grób Kuby i żarliwie się modli.
Boryna zaczyna podejrzewać Jagnę o schadzki z Antkiem. Kiedyś nawet znalazł zapaskę na śniegu. Ustawicznie więc zaczyna ją śledzić.
Dowodem pogłębiającego się konfliktu między dworem a wsią jest fakt niezatrudnienia chłopów przy wyrębie lasów. Dotyka to szczególnie najbiedniejszych. Komornicy w związku z tym proszą księdza o wstawiennictwo. Wysyłają do niego delegację. Rezultaty rozmów mają omówić w karczmie. Tu odbywają się zmówiny córki Kłęby. Podczas nich dochodzi do pogodzenia się Antka z Mateuszem.
Gdy biorący udział w przyjęciu Boryna odchodzi do alkierza, by naradzić się z chłopami, Antek porywa Jagnę do tańca. Ten oszałamiający taniec przerywa Boryna. Zachowanie się Antka i Jagny komentuje cała wieś. Kolejne dni przynoszą nasilający się konflikt między Jagną a Maciejem. Boryna poważnie zaczyna się obawiać Antka. W tym czasie dochodzi do cichej ugody między dworem a wpływową i bogatą częścią wsi (wójt, kowal, młynarz i Boryna).
Pogrążona w nędzy Hanka zmuszona jest pieszo udać się po chrust do lasu, ponieważ nie ma czym dla dzieci warzy ugotować. Idzie z nią stary Bylica. Praca w lesie jest ciężka, doskwiera jej mróz. Trapią ją bolesne myśli o Antku. Samotnie wracającą spotyka jadący sańmi Boryna (ojciec Bylica został gdzieś w lesie). Boryna postrzega nie tę samą Hankę (zdumiewał się nad jej przemianą). Dostrzegł w niej kobietę z wolą walki o przetrwanie rodziny. Z rozmowy z Hanką wynika, że Boryna przegrał sprawę z dworem i na domiar złego musiał pokryć koszta. Żegnając Hankę deklaruje pomoc jej i rodzinie.
Pomimo oburzenia i plotek wsi Antek i Jagna spotykają się nadal. Podczas przędzenia wełny u Kłębów kochankowie wymykają się chyłkiem do brogu Macieja. Tę schadzkę zwęszył Boryna. Podpala bróg, chcąc w ten sposób ich ukarać. Udaje się im zbiec. Dowodem ich bytności w tym brogu jest zgubiona przez Jagnę zapaska. Wieś nie ma wątpliwości, kto z kim był w podpalonym brogu. Dowiaduje się o tym również Hanka. Przeżywa to boleśnie. Zmienił się jej stosunek do Antka. Przestała się go bać. Lekceważąc jego zakazy zwróciła się o pomoc materialną do Boryny. Mimo skandalu, Antek nadal pragnie spotykać się z Jagną. Ta jednak czyni to pod wewnętrznym przymusem. Antek wypomniany przez księdza na ambonie jako wyrodny syn przeżywa dotkliwie swoje upokorzenie.
Biedakom lipeckim w warunkach twardej zimy żyje się ciężko. Smutny jest los zdradzanego Boryny. Bierze odwet na Jagnie, każe jej ciężko pracować (miał ją teraz za dziwkę).
Zima kończy się wyprawą chłopów do lasu. Na czele tej wyprawy idzie Boryna. Dochodzi do bójki. Początkowo Antek ma zamiar zabić ojca, jednak kiedy spostrzega, że ojcu grozi śmierć z ręki borowego, zabija go. Ranny Maciej z trudem rozpoznaje syna, a następnie zupełnie traci przytomność.

Wiosna

Wiosna rozpoczyna się lirycznym zachwytem narratora nad stanem natury o tej porze roku. Do wsi powraca Agata, niosąc w woreczkach dobytek uzyskany dzięki żebrom. Agata ze zdziwieniem spostrzega pustkę na polach, brak krzątających się o tej porze roku ludzi. Od Kłębowej dowiaduje się, że lipeckie chłopy wszystkie w kreminale. Agata powróciła do rodzinnej wsi i krewniaków, ponieważ wśród swoich pragnie umrzeć.
U Borynów nastały istotne zmiany. Hanka, obawiając się przebiegłości kowala, szybko wprowadziła się do swojej dawnej izby. Z Jagną toczyła zażartą, milczącą i nieustępliwą wojnę.
A stróżowała pilnie: toć Antkowy też był gront, a stary ledwie ział i mógł leda pacierz wyciągnąć kulasy.
Właśnie Hanka zajęła się chorym, opuszczonym Boryną, karmi go, troszczy się o jego pościel. Jagna niezmiernie się nudzi. Ucieka z chałupy na wieś. Siedzi jednak u Borynów, bo taka jest wola jej matki.
Jednej niedzieli zjawia się Rocho z wiadomością od Antka. Poleca Hance przed Wielkanocą zabić wieprzka. Kowal węszy u Boryny pieniądze. Hanka zdaje sobie z tego sprawę. Pewnego razu chory Boryna odzyskuje przytomność, mówi Hance, gdzie w komorze schowane są oszczędności. Hanka je odnajduje.
Podczas świąt dochodzi też do pierwszego dłuższego spotkania Jagny z synem organistów, Jasiem. Zamieniają wówczas kilka słów o wyraźnym podtekście erotycznym. Jagna wydaje się być zauroczona „księżykiem”. Zauroczenie to nie przeszkadza jej nawiązać nowego romansu z wójtem. Wprawdzie stroną aktywną jest tu wójt, to jednak Jagna jakby wyczekiwała tej nowej przygody miłosnej.
W owym okresie ma miejsce tajemniczy pożar na Podlesiu u Niemców. Ze wsi pomocy udzielają jedynie kowal i wójt. Wkrótce Hanka rodzi kolejne dziecko. Mimo poporodowej słabości nie wypuszcza z rąk władzy w gospodarstwie. Do Hanki przychodzi ojciec Bylica, od którego dowiaduje się, że do jego domu wprowadził się brat dziedzica, pan Jacek. Lipczanie ten gest solidaryzmu społecznego traktują jako dziwactwo, a nawet wariactwo.
Kobiety nie radzą sobie z pracami w polu. Z pomocą spieszy im Rocho, który w jedną z niedziel zorganizował chłopów z sąsiedniej wsi do pracy na lipeckich polach.
W jakiś czas po tym epizodzie powracają zwolnieni z więzienia mężczyźni. Próżno jednak Hanka wypatruje Antka. Powoli życie w Lipcach zaczęło wracać do normy. Codziennej radości z powodu wyjścia z więzienia często towarzyszy frasunek z powodu biedy. Weronice i Stachowi zawaliła się chałupa. Nawet świetny fachowiec stolarski Mateusz, nie widzi sensu jej naprawy – radzi postawić nową.
Mieszkańcy mówią o powrocie z wojska brata Antka Borynowego, Grzeli i Jaśka Tereski. Tereska jawnie związana romansem z Mateuszem przeżywa poważne rozterki. Jednak Mateusz, zadurzony w Jagnie, powściągliwość Tereski przyjmuje z ulgą. O Jagnie zaczyna się we wsi mówić głośno, że jest „wójtową kochanicą”. Ciężki przednówek daje się lipczakom mocno we znaki. Na dodatek poważnie zadłużony dziedzic postanowił sprzedać Niemcom Podlesie. Chłopi postanawiają nie dopuścić do ich zasiedzenia się, rozważają możliwość wykupienia tego majątku. Odczuwa się powszechnie „głód ziemi”. Rocho przeczytał Hance list z sądu, w którym zaproponowano, by przywieźli pięćset rubli zastawu albo poręczenie, to Antka wypuszczą... Podjęła więc starania o jego uwolnienie. Przed jego powrotem umiera stary Maciej Boryna. Scena śmierci utrzymana jest w konwencji symbolicznej; oto o świtaniu Maciej Boryna podczas siewu odchodzi z tego świata (Boryna naraz przyklęknął na zagonie i jął w nastawioną koszulę nabierać ziemi, niby z tego wora zboże naszykowane do siewu [...], przeżegnał się, spróbował rozmachu i począł obsiewać...). Tak dopełnia się jego los siewcy-gospodarza.

Lato

W niedzielę rano Hanka z Józką dowiadują się o śmierci Boryny. Pies Łapa zaprowadził Józkę na pole, miejsce zgonu Macieja. Powstał lament i płacz. Zaczęto czynić przygotowania do pogrzebu. Ubrano zmarłego w czyste ubranie. Ludzie przychodzili, oglądali go, modlili się. Przyszli również Kowalowie. Jagnę nieboszczyk przeraził. Trumnę dla Boryny zrobił Mateusz. Rodzina zaczęła rozmawiać o podziale majątku. Hanka nawet marzyła o spłacie i pozostaniu przy całym gospodarstwie. Największą zadrą dla niej były zapisane Jagnie morgi. Odwiedzający składali rodzinie kondolencje (Jagnie nie szczędzili złośliwych docinków).
Nazajutrz o świcie cała przyroda żegnała starego Borynę z wielkim żalem. Zapobiegliwy kowal nagabuje Hankę o pozostawione przez Borynę pieniądze. Trumnę zmarłego przewieziono do kościoła. Po uroczystym nabożeństwie odbył się pogrzeb. Wzięła w nim udział cała wieś. Po pogrzebaniu urządzono stypę, na której nie zabrakło dobrego jedzenia i gorzałki. Jak to było w zwyczaju, rozmawiano o zmarłym, sprawach wsi i sąsiadach. Potem większość udała się do karczmy. Ludzie orzekli, że stypa była okazała (jak niejedno wesele).
W drugim rozdziale narrator opowiedział o lipeckim odpuście. Podczas uroczystej mszy ksiądz ogłosił zapowiedzi Szymka z Nastusią Gołębianką, siostrą Mateusza. Dominikowa nie godziła się na to małżeństwo. Dyskutowano więc, jak się zachowa w tej sytuacji. W czasie odpustu Niemcy opuścili Podlesie, żegnano ich nienawistnymi przezwiskami. Ostatecznie dziedzicowi nie udało się sprzedać ziemi i dlatego rozpoczął rozmowę z chłopami, chcąc się im przypodobać. Ma w tym konkretny cel (potrzebuje gotówki). Proponuje lipczakom 4 morgi ziemi z Podlesia za morgę lasu, który nareszcie bez przeszkód będzie mógł sprzedać. Po naradach i wielu dyskusjach chłopi godzą się na taką transakcję. Na odpust przybyło mnóstwo proszalnych dziadów, wśród których znalazł się również stary Bylica. Był to wielki wstrząs dla Hanki. Chciała zmusić siłą ojca, by wrócił do domu. Ten stanowczo odmówił. Po ostrej rozmowie Hanki z Weroniką obie szybko godzą się z myślą, że ich ojciec został żebrakiem. Na odpust przyjechał też Jasio organistów. Jagnie wydał się jak święty z obrazu. Od tego momentu rozpoczęło się intensywne zauroczenie jego osobą. Nie zwraca żadnej uwagi na zaloty Mateusza.
W oktawę śmierci Macieja Boryny odprawiono mszę za jego duszę. Tego dnia rodzina miała dzielić się majątkiem. Ksiądz po nabożeństwie upomniał ich, by robili to spokojnie i „po Bożemu”. Jednak nie obeszło się bez kłótni i awantur. Najpierw kowal posądził Hankę o zagarnięcie pieniędzy, wszystko oglądał. Miał ochotę od razu co niektóre rzeczy zabrać. Jednak Hanka zarządziła, że podział tego nastąpi dopiero po powrocie Antka z więzienia. Później doszło do wielkiej kłótni Hanki z Jagusią, Ta ostatnia wykrzyczała, że Antek się w niej kocha i cały czas to on za nią latał, a nie odwrotnie. Hankę ma za nic, chociaż jest jego żoną. To bardzo uraziło kobiecą dumę Hanki i wypędziła Jagnę z domu, ta z kolei rzuciła jej pod nogi zapis Boryny na morgi. Tego dnia przyszła wiadomość listowna z poczty że Grzela, brat Antka, utopił się. W ten sposób jedna osoba odpadła przy podziale majątku. W skrytości ducha Hanka była rada, chociaż naprawdę ubolewała nad jego młodym wiekiem (miał 26 lat).
Wójt wróciwszy z miasteczka przywiózł wiadomość Hance, że Antek już wkrótce wróci z więzienia. Faktycznie przybył nazajutrz, kiedy Hanka wraz z najemnymi kobietami okopywała kapustę. Z Antkiem przybył też Rocho. Hankę ogromnie ucieszył jego powrót i podarunki (przywiózł chustę, taką jaką miała organiścina, jedwabną chustkę i trzewiki). Z dumą pokazała mu najmłodszego syna, którego jeszcze nie widział. Opowiedziała mu o kłótni z Jagną. Po sutym obiedzie Antek wybrał się z najstarszym synem Piotrusiem obejrzeć pola. Wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo jest związany ze swoją ziemią, przeprowadził też surowy rachunek sumienia z przeszłości. Doszedł do wniosku, że jego postępowanie nie było najmądrzejsze. Wieczorem przyszli go odwiedzić różni znajomi. Kiedy mieli się rozchodzić, wpadł kowal złorzecząc chłopom, że nie mogą się zdecydować na warunki dziedzica. Zebrani postanowili, że wśród gromady musi być przywódca, który by kierował „narodem” i powinien nim zostać Antek (to nie było w smak kowalowi). Niechętny mu kowal zasiał w nim ziarno niepokoju co do jego przyszłości i wyroku za zabójstwo borowego. Jeszcze bardziej pogłębił lęk Antka, gdy ten udał się do kuźni zreperować pług. Kowal podsunął mu myśl ucieczki przed wyrokiem do Ameryki. Odtąd młody Boryna nie ma spokoju, chodzi ciągle zły, rozdrażniony, stał się niedobry dla Hanki. W międzyczasie doszło do intymnego spotkania Antka i Jagny. Oboje tego jednak żałowali. Zakończyło się ono kłótnią i wymówkami. Antek postanowił z tym skończyć, zająć się gospodarstwem. Z toku narracji czytelnik dowiaduje się, że Jagustynka pogodziła się z dziećmi.
Antek pomimo zmartwień pomaga Szymkowi, poręczając u dziedzica ziemię, którą ten wziął na spłaty. Było to 6 mórg straszliwie zapuszczonego pola. Jednakże Szymek z chłopską zaciętością codziennie od świtu do nocy oczyszcza je z zarośli i kamieni, doprowadzając do stanu ornego. Brat Nastki, Mateusz, postawił im małą chałupę. Pomagał im też pan Jacek. Po uprzątnięciu pola odbył się ślub Szymka z Nastusią. Na wesele przybyło mało gości, bo było ono bardzo skromne. Wieś jakby się zmówiła przeciw Dominikowej, by pomóc tym młodym, np. Hanka dała jej 10 rubli, Jacek podarował krowę.
W czasie upalnego lata nadeszła straszliwa burza. Ostatni piorun spalił stodołę wójta.
W jeden z lipcowych dni zjechali do Lipiec strażnicy i naczelnik, aby pobudować szkołę we wsi. Każdy gospodarz miał płacić na ten cel podatek. Chłopom, którym niekiedy brakowało na sól, nie podobał się ten pomysł. Poza tym szkoła miała być rosyjska. Postanowiono głosować przeciw. Długo czekano na naczelnika, a kiedy doszło do głosowania, tylko odważniejsi głośno się sprzeciwili, inni ulegli zastraszeniu. Ale i tak głosowanie zostało sfałszowane i niby to za zgodą większości zdecydowano, że szkoła w Lipcach zostanie powołana.
Jagusia od odpustu często odwiedzała organiścinę, pomagając jej w różnych robotach po to, aby posłuchać o Jasiu. Kiedy od niej dowiedziała się, że nazajutrz Jasio przyjeżdża, poczuła wdzięczność do całego świata. Wyszła mu nawet na spotkanie. I od tej pory bywała u organistów bądź w kościele. Chodziła nieprzytomna, nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, myślała tylko o Jasiu. Pewnego dnia przypadkowo się spotkali. Zaczął jej czytać jakąś książkę, z której niewiele rozumiała. Z uwielbieniem słuchała jego głosu. Tę scenę zobaczyła Kozłowa, która poinformowała, że Jasia szukają rodzice, bo na plebanię zajechali żandarmi, żeby aresztować Rocha. Rocho uprzedzony uszedł pogoni, musiał jednak opuścić Lipce.
Zbliżała się pora żniw. Na wsi nadal panował przednówek. Kłębowa poszła do młynarza pożyczyć ćwiartkę kaszy. Nie dostała jej jednak (za to, że swoją krowę prowadziła do byka księdza, a nie młynarzowego). Z narracji dowiadujemy się również, że kowal ma zamiar kupić 20 mórg ziemi i postawić wiatrak.
Z wojska powraca Jasiek, mąż Tereski „żołnierki”. Dowiaduje się o romansie żony z Mateuszem. Po awanturze mąż wspaniałomyślnie przebacza jej. Nadeszła też ostatnia godzina żebraczki Agaty. Spełniło się jej marzenie: umierała w izbie Kłębów pod własną pierzyną. Jak do prawdziwej gospodyni przybył ksiądz z ostatnim namaszczeniem. Umiera szczęśliwa.
Po wsi w tym czasie krążą plotki o romansie księżyka z Jagną. Na dodatek organiścina stała się świadkiem sceny, w której płaczącego nad śmiercią Agaty Jasia czule pocieszała Jagna. Straszliwie jej nawymyślała. Jasio od matki i od ludzi dowiedział się prawdy o romansach Jagny. Stanowiło to dla niego wstrząs. Postanowił się z nią rozmówić. Ich czułą scenę spotkania w polu ponownie spostrzegła organiścina. Tego dla matki było dość, nazwała ją „suką”.
Z Lipiec wyruszyła pielgrzymka do Częstochowy, z którą poszedł skruszony Jasio. Jagna nieprzytomna z rozpaczy pozostała na wsi.
W tym czasie rozniosła się wieść o aresztowaniu wójta za brak w kasie 5 tysięcy rubli. Plotkowano, że nie tylko zabiorą mu gospodarkę, ale od chłopów pobrany zostanie podatek na poczet tych długów po 3 ruble od morgi. Organiścina podsunęła myśl, że wójt pieniądze wydał na Jagnę. Przeciw niej obrócił się gniew prawie całej wsi. Tylko Mateusz stanął w jej obronie. Antek zdał się na wolę wsi, a ksiądz, gdy dokonywał się sąd nad Jagną, wyjechał ze wsi.
Rozwścieczeni mieszkańcy wywlekli ją z domu, umieścili na furze gnoju, pod kościołem pobili ją straszliwie i wywieźli poza wieś.
Po tym wydarzeniu cała złość i nienawiść z ludzi opadła. Wszystkich ogarnął wstyd. Bano się złorzeczeń starej Dominikowej, którą od dawna podejrzewano o nieczyste moce.
Nazajutrz po tym zdarzeniu nastał piękny dzień i rozpoczęły się żniwa. Tylko zboże Dominikowej – jak wyrzut sumienia – stało nietknięte. Jagna wraz z matką zamieszkały w chacie Szymka na Podlesiu. Obydwie straciły kontakt ze światem. Jagusia ciągle wspominała Jasia. Jeden proszony dziad ją pożałował, wspominając, że miała zawsze dobre serce dla biednych.
Kilka uwag o języku Chłopów

Reymont uchodzi za wybitnego artystę słowa. Mistrzostwo to w pełni zademonstrował w Chłopach. Całość utworu pisana jest stylizowaną gwarą. Bardziej intensywną stylizację zastosował autor w dialogach, mniej w partiach narracyjnych i opisowych. Język czerpał przede wszystkim z zasobów gwary łowickiej. Jednak język Chłopów nie odpowiadał ściśle żadnej określonej gwarze chłopskiej, ani potocznej polszczyźnie tamtego okresu. Jest to język świadomie stylizowany. Spotykamy tu trojakie tendencje stylizacyjne:
– stylizację gwarową,
– stylizację realistyczną związaną z sięganiem do pokładów mowy codziennej,
– stylizację młodopolską.
Podkreślić należy, że stylizacja gwarowa obecna jest na wszystkich poziomach języka:
– fonetycznym, np. hale zamiast ale,
– odmiany (chodźta, ociec mówili),
– leksyki (paskudnik, kiedy)
– składni (Oczy swoje mam i miarkuję se ździebko itp.).


Przypisy

1. Cyt. wg: Listy Władysława Stanisława Reymonta do brata, oprac. B. Kocówna, „Pamiętnik Literacki” 1969, z. 2, s. 196-197.
2. Tamże, s. 165-166.
3. B. Kocówna, Władysław Stanisław Reymont, Warszawa 1973, s. 21.
4. Cyt. za: tamże, s. 29.
5. Tamże, s. 50.
6. A. Wysocki, Trzy spotkania z Reymontem, „Twórczość” 1947, nr 78,s.51.
7. Cyt. wg: J. Rurawski, Władysław Reymont, Warszawa 1977, s. 271272.
8. M. Rzeuska, Chłopi Reymonta, Warszawa 1950, s. 94.
9. K. Wyka, Próba nowego odczytania „Chłopów” Reymonta , „Pamiętnik Literacki” 1968, z. 2, s. 57-105.
10. Tamże, s. 66. I I , Tamże, s. 67.
11. Tamże, s. 69.
12. J. Weyssenhoff, Epopeja chłopska. Cyt. za: S. Lichański, Władysław Stanisław Reymont, Warszawa 1984, s. 245-246.
13. Cytaty wg wydania: W. S. Reymont, Chłopi, t. I-II, Warszawa 1975













Spis treści

Władysław Stanisław Reymont (1876-1925) – człowiek i twórca
Geneza utworu
Chłopi jako powieść mitologizująca chłopską egzystencję
Narrator
W kręgu chłopskich bohaterów
Zbiorowość jako bohaterKreacje osobowe wybranych postaci Maciej Boryna Antek Hanka Jagna Kuba Jagustynka
Streszczenie, czyli powieść o życiu w lipeckiej gromadzie
JesieńZimaWiosnaLato
Kilka uwag o języku Chłopów
Przypisy